Jak chrześcijaństwo stało się religią Rzymu. 17 listopada 2015. 14 minut czytania. 2 BEW. W podręcznikowym przekazie nadanie chrześcijaństwu statusu religii państwowej łączy się z osobą cesarza Konstantyna Wielkiego. Było to jednak zjawisko rozłożone w czasie, a definicja państwowości religii była daleko inna od dzisiejszych
Od najdawniejszych czasów aż po współczesność ludzie stawiają wiele pytań dotyczących osoby Jezusa. Pytania te odnoszą się przede wszystkim do Jego natury: kim On w rzeczywistości jest? Najkrótszą odpowiedź na to pytanie formułuje wiara w tajemnicę Wcielenia. "Wcieleniem" Kościół nazywa przedziwną tajemnicę zjednoczenia natury Boskiej i natury ludzkiej w jednej Boskiej Osobie Słowa [Jezusa] po to, aby dokonać zbawienia ludzi. Tajemnicą Wcielenia wyjaśnia, że Jezus - Syn Boży stał się "ciałem" (J 1, 14), prawdziwym człowiekiem. Tajemnica Wcielenia napotykała i napotyka na trudności w jej przyjęciu. W ciągu wieków byli tacy, którzy odmawiali Jezusowi boskiej natury twierdząc, że jako Syn Boży jest On poddany Bogu, że został przez Niego stworzony. Poglądy takie głosił między innymi żyjący na przełomie III i IV wieku Ariusz i jego zwolennicy zwani arianami. Jeszcze wcześniej, bo już w II wieku, zaczęto negować nie tyle bóstwo Chrystusa, ile Jego prawdziwe człowieczeństwo sugerując, że był On tylko z pozoru człowiekiem. Odmawiano Mu posiadania fizycznego, materialnego ciała, czego konsekwencją było zaprzeczanie Jego cierpieniom i śmierci na krzyżu. Głosicieli tych poglądów nazwano doketami. Nauczanie ich było sprzeczne z mającą swe źródło w czasach apostolskich wiarą Kościoła w prawdziwe Wcielenie Syna Bożego. Nurt ten za inspirował na przełomie IV i V wieku rozwój kierunku w teologii chrześcijańskiej nazwanego monofizytyzmem (od greckiego słowa oznaczającego jedną naturę). Jego przedstawiciele głosili, że Jezus miał tylko jedną osobę: Boską i jedną naturę Boską, a nie jak wierzy Kościół: i Boską, i ludzką. Na budzące się w człowieku wątpliwości odnoszące się do natury Jezusa Chrystusa Kościół zawsze nauczał i wierzył: ► KKK 465: Pierwsze herezje negowały nie tyle Bóstwo Chrystusa, ile raczej Jego prawdziwe człowieczeństwo (doketyzm gnostycki). Od czasów apostolskich wiara chrześcijańska kładła nacisk na prawdziwe Wcielenie Syna Bożego, który "przyszedł w ciele". W trzecim wieku Kościół na synodzie w Antiochii musiał orzec przeciw Pawłowi z Samosaty, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym przez naturę, a nie przez przybranie (adopcję). Pierwszy sobór powszechny w Nicei w 325 r. wyznaje w swoim Credo, że Syn Boży jest "zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu" (homousios), i potępia Ariusza, który przyjmował, że "Syn Boży pochodził z nicości". i "z innej substancji niż Ojciec". ► KKK 466: Herezja nestoriańska widziała w Chrystusie osobę ludzką połączoną z Osobą Boską Syna Bożego. Przeciwstawiając się tej herezji, św. Cyryl Aleksandryjski i trzeci sobór powszechny w Efezie w 431 r. wyznali, że Słowo [Jezus Chrystus], jednocząc się przez unię hipostatyczną z ciałem ożywianym duszą rozumną, stało się człowiekiem" Człowieczeństwo Chrystusa nie ma innego podmiotu niż Boska Osoba Syna Bożego, który przyjął je i uczynił swoim od chwili swego poczęcia. Na tej podstawie Sobór Efeski ogłosił w 431 r., że Maryja stała się prawdziwie Matką Bożą przez ludzkie poczęcie Syna Bożego w swoim łonie: (Nazywa się Ją Matką Bożą) nie dlatego, że Słowo Boże wzięło od Niej swoją Boską naturę, ale dlatego że narodziło się z Niej święte ciało obdarzone duszą rozumną, z którym Słowo zjednoczone hipostatycznie narodziło się, jak się mówi, według ciała. ► KKK 467: Monofizyci twierdzili, że natura ludzka jako taka przestała istnieć w Chrystusie, gdyż została przyjęta przez Boską Osobę Syna Bożego. Przeciwstawiając się tej herezji, czwarty sobór powszechny w Chalcedonie w 451 r. wyznał: Idąc za świętymi Ojcami, uczymy jednogłośnie wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, nasz Pan Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z duszy rozumnej i z ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa, "we wszystkim... z wyjątkiem grzechu" (Hbr 4, 15). Przed wiekami zrodzony z Ojca jako Bóg, w ostatnich czasach narodził się dla nas i dla naszego zbawienia jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bożej Rodzicielki. Jeden i ten sam Chrystus Pan, Syn Jednorodzony, ma być uznany w dwóch naturach bez pomieszania, bez zamiany, bez podziału i bez rozłączenia. Nigdy nie została usunięta różnica natur przez ich zjednoczenie, lecz właściwości każdej z nich są zachowane i zjednoczone w jednej osobie i w jednej hipostazie. ► KKK 468: Po Soborze Chalcedońskim niektórzy uważali ludzką naturę Chrystusa za jakiś rodzaj podmiotu osobowego. Piąty sobór powszechny w Konstantynopolu w 553 r. wyznał przeciw nim o Chrystusie: Jest tylko jedna hipostaza (czyli osoba), którą jest nasz Pan Jezus Chrystus, Jeden z Trójcy Świętej. Wszystko w człowieczeństwie Chrystusa powinno więc być przypisywane Jego Osobie Boskiej jako właściwemu podmiotowi, nie tylko cuda, lecz także cierpienia, a nawet śmierć: Nasz Pan Jezus Chrystus, który w swoim ciele został ukrzyżowany, jest prawdziwym Bogiem, Panem chwały i Jednym z Trójcy Świętej. ► KKK 469: Kościół wyznaje w ten sposób, że Jezus jest niepodzielnie prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Jest On prawdziwie Synem Bożym, który stał się człowiekiem, naszym bratem, nie przestając przez to być Bogiem, naszym Panem: Niezmienny w swoim Bóstwie, przyjął to, co ludzkie - śpiewa liturgia rzymska. , Liturgia św. Jana Chryzostoma głosi i śpiewa: O Synu Jedyny i Słowo Boga, będąc nieśmiertelny, raczyłeś dla naszego zbawienia przyjąć ciało ze świętej Bożej Rodzicielki i zawsze Dziewicy Maryi. Bez żadnej odmiany stałeś się człowiekiem i zostałeś ukrzyżowany. O Chryste Boże, który przez swoją śmierć zniweczyłeś śmierć, który jesteś Jednym z Trójcy Świętej, uwielbiony z Ojcem i Duchem Świętym, zbaw nas!. (Czytaj więcej w: "Taka jest wiara Kościoła", s. 48-50) Kościół odpowiadając na pytania ludzi o osobę Jezusa wyjaśnia, że dał On początek religii Osoby a nie religię idei. Jej wyznawcy wierzą w Boga Osobę, który urodził się jako Żyd, przyszedł na świat z kobiety izraelskiej, aby wyzwolić pogrążoną w grzechu ludzkość. Teologia chrześcijańska odpowiadając na pytanie, dlaczego w Jezusie Chrystusie Bóg przyszedł na ziemię, podaje dwa klasyczne wyjaśnienia: pierwsze tłumaczy, że Mesjasz przyszedł, by zbawić ludzkość, wybawić ją spod więzów grzechu i zła. Drugie z kolei podkreśla, że Jezus przyszedł na świat, by objawić ludzkości prawdziwe oblicze miłosiernego Ojca i by człowiek, uwikłany w sidła zła, mógł na nowo odnaleźć swoje człowieczeństwo dzięki wierze w Jezusa Chrystusa. Wiara w Jezusa sprawia, że chrześcijanie głoszą światu przekazane przez Niego Boże zaproszenie do udziału w radości komunii - zjednoczeniu, życiu z żywym Bogiem. Znaczenie posłannictwa Jezusa tłumaczy imię oznajmione przez anioła w chwili zwiastowania Jego Matce Maryi. Oznacza ono "Bóg zbawia". Dopełnieniem tych objaśnień jest Jego drugie imię: "Chrystus" po grecku, a po hebrajsku "Mesjasz". Oba znaczą "namaszczony". Namaszczenie w imię Boga wyrażało konsekrowanie, poświęcanie przez Boga tych, którzy mieli spełniać Jego posłannictwo (królowie, kapłani, w niektórych przypadkach prorocy). W przypadku Jezusa imię to wyraża przekonanie (wiarę), że Jego posłannictwo związane jest z ogłoszeniem i zapoczątkowaniem czasów nastania na ziemi królestwa Bożego. Do wypełnienia tego posłannictwa został On namaszczony Duchem Pańskim - Duchem Świętym, by w świecie pełnił potrójną funkcję: kapłana, proroka i króla (KKK 436). Od słowa Chrystus bierze się też nazwa "chrześcijanin", "chrześcijanie". Na wielkość i szczególność swego posłannictwa zwrócił uwagę sam Jezus, nazywając siebie Jednorodzonym Synem Boga (J 3, 16). Tytułem tym potwierdził swoją wieczną preegzystencję (J 10, 36) (KKK 444). Drugim charakterystycznym rysem wyróżniającym Jego posłannictwo jest tytuł "Pan". W języku Biblii "Panem" jest Bóg. Tytuł ten wyraża Boskość, Boskie panowanie Jezusa. Znakiem tej mocy były Jego czyny potwierdzające Jego panowania nad naturą, nad chorobami, demonami, grzechem i śmiercią. Największym z tych znaków było jego zmartwychwstanie. Kościół, przypisując Jezusowi Boski tytuł "Pana", wyznaje, że moc, cześć i chwała należne Bogu Ojcu, przysługują także Jezusowi (por. Rz 9, 5; Tt 2, 13; Ap 5, 13) ponieważ istnieje On "w postaci Bożej" (Flp 2, 6), a które Ojciec potwierdził wskrzeszając Go z martwych i wywyższając Go w swojej chwale (Rz 10, 9; 1 Kor 12, 3; Flp 2, 9-11). Na tej podstawie wiara w panowanie Jezusa nad światem i nad historią oznacza uznanie, że człowiek nie może w sposób absolutny poddać swojej wolności osobistej żadnej władzy ziemskiej, ale wyłącznie Bogu Ojcu i Panu Jezusowi Chrystusowi (KKK 446, 447,449, 450). Zobacz pozostałe teksty na temat osoby Jezusa Chrystusa Co ma do zaoferowania ludziom Jezus Chrystus? Jak rozumieć pobyt Jezusa na ziemi? Jak godzić macierzyństwo z dziewictwem Maryi? Czym jest wcielenie Jezusa Chrystusa? Czy Chrystus musiał przyjąć ludzkiego ciało?
Dlatego w Umiłowaniu Jezusa Chrystusa, czerpiąc z doświadczeń chrześcijańskiej tradycji, Liguori idzie dalej w swych propozycjach: uczy swych czytelników dawania Bogu miłosnej odpowiedzi poprzez kształtowanie ewangelicznych postaw. Tradycyjna droga zdobywania chrześcijańskich cnót, omawiana we wszystkich siedemnastowiecznych
Jacques Dupuis CHRZEŚCIJAŃSTWO I RELIGIE Od konfrontacji do dialogu Copyright © Wydawnictwo WAM 2003 SPIS TREŚCI ODKRYWAĆ NIEZNANE OBLICZE BOGA 7 Czy znowu zagraża nam ekskluzywizm w rozumieniu zbawienia? 7 Dobre ryzyko teologa poszukującego 9 Wiele dróg - jeden wspólny cel 11 Różne, lecz zbieżne drogi do jednego Boga 15 Odejść od absolutystycznej koncepcji prawdy 16 Pełnia nie objawiona adekwatnie 18 Dialog między religiami a cierpienie ludzi 21 Zbawiciel jest polifoniczny 23 WSTĘP 25 Trzy perspektywy teologiczne 27 Od starcia do spotkania 30 Od dialogu międzyreligijnego do teologii pluralizmu religijnego 34 Schemat książki 38 Rozdział pierwszy JEZUS, KOŚCIÓŁ APOSTOLSKI I RELIGIE 45 I. Jezus i religie 48 1. Horyzont Królestwa Bożego 49 2. Wejście pogan do Królestwa Bożego 52 3. Powszechność Królestwa Bożego 55 4. Królestwo Boże i religie 60 II. Kościół Apostolski i religie 62 1. Prawo wypisane w sercu 65 2. Nieznany Bóg 67 3. Bóg nie ma względu na osoby 70 4. Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni 72 Rozdział drugi NA ROZSTAJACH SOBORU WATYKAŃSKIEGO II 80 I. Teologia przed Soborem Watykańskim II na temat religij 83 1. Teoria wypełnienia, dwa imiona: J. Daniélou - H. de Lubac 83 2. Inkluzywna obecność Chrystusa: różnice pomiędzy K. Rahnerem i R. Panikkarem 89 II. Sobór Watykański II: czy przełom? 98 1. Wartości pozytywne zawarte w tradycjach religijnych 101 2. W kierunku wyważonej oceny krytycznej 104 III. Nauczanie posoborowe 108 1. Pontyfikat Pawła VI 108 2. Pontyfikat Jana Pawła II 110 Rozdział trzeci CHRZEŚCIJAŃSTWO I RELIGIE W TEOLOGII WSPÓŁCZESNEJ 117 I. Zmiany paradygmatu 119 1. Od eklezjocentryzmu do chrystocentryzmu 119 2. Od chrystocentryzmu do teocentryzmu 121 II. Jeszcze inne modele 124 1. Skoncentrowanie na Królestwie i soterio-centryzm 124 2. Logo-centryzm i pneumato-centryzm 126 3. Poza kategoriami zachodnimi 130 III. W kierunku modelu pluralizmu inkluzywnego 134 1. Problem chrystologiczny 134 2. Chrystologia trynitarna jako klucz interpretacyjny 138 Rozdział czwarty BÓG PRZYMIERZA I RELIGIE 145 I. Powszechna historia zbawienia 148 1. Poza tradycją hebrajsko-chrześcijańską 148 2. Historie zbawienia narodów 151 II. Przymierza Boga z narodami 154 1. Przymierza nigdy nie odwołane 154 2. Struktura trynitarna historii 162 Rozdział piąty WIELE RAZY I NA RÓŻNE SPOSOBY 167 I. Bóg objawienia 170 1. "Wszyscy mamy tego samego Boga" 170 2. "Całkiem Inny" i "Sam z siebie" 173 II. Słowa i Słowo Boga 181 1. Słowa Boga i Święte Księgi 181 2. "Pełnia" objawienia w Jezusie Chrystusie 185 3. Objawienie, zróżnicowane i komplementarne 190 Rozdział szósty SŁOWO BOGA, JEZUS CHRYSTUS I RELIGIE ŚWIATA 196 I. Powszechne działanie Słowa jako takiego 198 1. Mądrość Boża w tradycji mądrościowej 199 2. Słowo Boga w Prologu Ewangelii św. Jana 201 3. Doktryna Logos spermatikos u pierwszych Ojców Kościoła 206 II. Powszechność Słowa i centralność Wydarzenia Jezusa Chrystusa 217 217 1. Centralność Wydarzenia Jezusa Chrystusa 218 2. Powszechność Słowa 221 Rozdział siódmy "JEDYNY POŚREDNIK" I "POŚREDNICTWA UCZESTNICZĄCE" 225 I. Zbawiciel powszechny i jedyny Pośrednik 233 1. Chrystologia Nowego Testamentu na nowo zinterpretowana 233 2. Ludzkie oblicze Boga 238 3. Powszechna obecność Ducha Świętego 244 II. Pośrednictwo i pośrednictwa 249 1. Różne drogi do wspólnego celu 249 2. Pośrednictwa uczestniczące zbawienia 253 3. Rozeznanie wartości zbawczych 259 Rozdział ósmy KRÓLESTWO BOŻE, KOŚCIÓŁ I RELIGIE 265 I. Królestwo Boże i Kościół: tożsamość czy różnica? 267 1. Najnowsza historia stosunku Kościoła i Królestwa Bożego 267 2. Członkowie i budowniczowie uczestniczący w Królestwie Bożym 272 3. "Poza Kościołem nie ma zbawienia"? 274 II. Kościół i religie w Królestwie Bożym 279 1. Konieczność Kościoła 279 2. Kościół, sakrament Królestwa 288 Rozdział dziewiąty DIALOG MIĘDZYRELIGIJNY W SPOŁECZEŃSTWIE 293 PLURALISTYCZNYM 293 I. Fundament teologiczny dialogu 298 1. "Tajemnica jedności" 298 2. Dialog i głoszenie 302 II. Wyzwania i owoce dialogu 305 1. Zaangażowanie i otwarcie 305 2. Wiara osobista i doświadczenie drugiego 308 3. Wzajemne wzbogacenie 310 Rozdział dziesiąty MODLITWA MIĘDZYRELIGIJNA 315 I. Modlić się razem: dlaczego? 319 1. Od dialogu do wspólnej modlitwy 319 2. Religie, dary Boga dla ludzkości 321 II. Modlić się razem: jak? 323 1. Wspólna modlitwa chrześcijan i żydów 324 2. Modlitwa chrześcijan z muzułmanami 326 3. Wspólna modlitwa chrześcijan i "innych" 330 ZAKOŃCZENIE 336 Zasadniczy pluralizm religijny 337 Wzajemna asymetryczna komplementarność 339 Skok jakościowy 342 POSTSCRIPTUM 345 INDEKS OSÓB 350 Schemat książki W przeszłości negatywna ocena innych religii, które można było spotkać w Piśmie Świętym, zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie, była podkreślana w sposób dość jednostronny. Nie negując istnienia takich negatywnych opinii, trzeba umieścić je we właściwym kontekście i właściwie interpretować. Sprawą zasadniczą wydaje się konieczność jasnego rozróżnienia pomiędzy objawieniem tyczącym religii jako takich i ich karykatur, w jakie zamieniali je ludzie. Były one odrzucane z wielką gorliwością, jak na przykład w przypadku potępienia idolatrii ze strony proroków Starego Testamentu. Jeśli pamiętamy o takim rozróżnieniu, to można znaleźć wiele postaw otwartych i liczne pozytywne elementy doktrynalne w tym względzie zawarte w objawieniu. Trzeba tu dodać, że w odnowionym kontekście spotkania między religiami nie wystarcza wyraźne wymienienie elementów pozytywnych odnajdywanych w objawieniu; trzeba owe elementy pozytywne poddać interpretacji kontekstualnej w realiach dzisiejszej rzeczywistości. W naszym tekście mowa będzie wyłącznie o Nowym Testamencie. Niemniej jednak pierwszy rozdział ma podwójny cel. Przede wszystkim chodzi o wydobycie albo o pomoc w odkryciu - albo o odkrycie ponowne - jaką postawą kierował się Jezus historyczny wobec "obcych", którzy nie należeli do narodu izraelskiego, i jaką pozycję zajmował wobec ich idei i praktyk religijnych. Czy mamy tu do czynienia z postawą negatywnego potępienia, czy też z postawą otwartej sympatii? Druga część rozdziału przechodzi, z tymi samymi pytaniami, od Jezusa historycznego do Kościoła Apostolskiego, o którym jest mowa w tekstach nowotestamentowych. Stawia się więc pytanie, czy konkretna postawa wobec "innych" i teoretyczna ocena ich tradycji religijnych była pozytywna, czy negatywna, otwarta, czy zamknięta. Stawia się również pytanie, czy Kościół wczesnochrześcijański nie przeżył rodzaju ewolucji w postaci pewnego nawrócenia w tym względzie, przechodząc, poprzez opatrznościowe wydarzenia, od zalęknionego zamknięcia do pewnej otwartości. Rozdział nosi więc tytuł Jezus, Kościół Apostolski i religie. Ten pierwszy rozdział tworzy pewną podstawę, na której można już budować. Nie chodzi tutaj jednak o prześledzenie całego rozwoju tradycji chrześcijańskiej, zarówno tej pozytywnej z określeniami takimi, jak "ziarna Słowa" i z "przymierzami z Bogiem" w pismach Ojców z drugiego wieku, jak i negatywnej z wyrażeniem takim, jak "barka zbawienia" i idącym za nim twierdzeniem "poza Kościołem nie ma zbawienia", które poczynając od piątego wieku było opatrywane coraz bardziej restryktywną interpretacją, prowadzącą do wykluczenia wszystkich nie będących chrześcijanami. Nie będziemy się też tutaj zatrzymywali nad "surogatami Ewangelii", tzn. nad tymi wszystkimi sposobami, jakimi teologowie, raz przekonawszy się, że droga lękliwego ekskluzywizmu eklezjologicznego prowadzi donikąd, próbowali znaleźć inne rozwiązania. Chodzi tu o różne teorie "wiary nieuświadomionej", która została uznana jako wystarczająca do zbawienia w Jezusie Chrystusie. Jeśli ktoś chciałby poznać ten długi rozwój, na który składają się zarówno elementy pozytywne, jak i negatywne, wzloty i upadki, może sięgnąć do obszernej rozprawy W kierunku teologii chrześcijańskiej pluralizmu religijnego. Tutaj chcielibyśmy się zatrzymać na czasach współczesnych, tzn. przedstawić panoramę typowych, głównie katolickich, teologii religii z lat poprzedzających Sobór Watykański II, by potem zastanowić się, jakie było naprawdę znaczenie Soboru w interesującej nas kwestii, a następnie ocenić prawdziwe, choć nie bez zastrzeżeń, otwarcie najnowszego nauczania magisterium Kościoła. Tak więc ten drugi rozdział został zatytułowany, uwzględniając jego centralną tematykę: Na rozstajach Soboru Watykańskiego II. Idąc naszą drogą dochodzimy do dnia dzisiejszego teologii religii, robiąc szybki, ale dość kompletny przegląd pozycji teologicznych pisanych z punktu widzenia wartości zbawienia, albo jej braku w innych tradycjach religijnych, ich znaczenia pozytywnego, albo jego braku, w planie Bożym zbawienia ludzkości i ich ewentualnego związku z chrześcijaństwem. Nie trzeba więcej powtarzać, że obok "drogi", która jest w Jezusie, proponuje się także inne "drogi" człowiekowi, również w świecie zachodnim, by doprowadzić go do zbawienia. Nie należy się więc dziwić, że obok propozycji tradycyjnych na ten temat, rozwijają się nowe teorie teologii religii albo wręcz pluralizmu religijnego. Jak będziemy mieli okazję mówić o tym w rozdziale trzecim, sam "pluralizm religijny" przyjmuje różne znaczenia, pośród których należy poczynić konieczne i narzucające się rozróżnienia, by uniknąć niesłusznego pomieszania teorii nie do pogodzenia z treścią wiary chrześcijańskiej - paradygmat pluralistyczny teologów nazywanych "pluralistami" - z wysiłkami poważnych teologów, którzy utrzymując bez chwili wahania zasadnicze centrum wiary, starają się dostrzec pozytywne znaczenie innych istniejących na świecie tradycji religijnych w Bożym planie dla ludzkości. Tak więc trzeci rozdział zdaje sprawę z aktualnej debaty teologii religii i jest zatytułowany Chrześcijaństwo i religie w teologii współczesnej. Po trzech rozdziałach, które można zbiorczo nazwać "teologią pozytywną", następują rozdziały, które można określić mianem tzw. "teologii syntetycznej", unikając nazwy "teologia systematyczna", jak też "teologia dogmatyczna". Już wcześniej wyjaśniłem braki metody "dogmatycznej" w teologii; z drugiej strony trzeba dobrze zrozumieć, że tajemnica Boga jak też tajemnica planów Bożych wobec ludzkości - wymykają się wszelkiej próbie "systematyzacji" teologicznej, będąc i pozostając, na każdym kroku i w każdej sytuacji, naszym ograniczonym, częściowym i tymczasowym zrozumieniem tej tajemnicy. W każdym razie pod nazwą "teologia syntetyczna" zostają podjęte pytania zasadnicze, nawet te najbardziej palące, o których mówi się w teologii religii dzisiaj. Chodziło o przedstawienie w sposób poważny, ale i otwarty, o nakreślenie podstaw chrześcijańskiej teologii religii i pluralizmu religijnego, która otworzyłaby drogę owocnemu dialogowi międzyreligijnemu. Pierwszy problem, o którym jest mowa w rozdziale czwartym, to kwestia rozległości "historii zbawienia" albo "zbawienia w historii". Pod tytułem Bóg przymierza i religie skrywa się pytanie, czy Bóg, który się objawił w tradycji hebrajskiej i w Jezusie Chrystusie, zawarł również z "poganami" jakieś przymierze zbawcze, tak że i oni mogą i powinni być nazywani "ludami Boga", "ludami Boga przymierza". Poza tym zostaje postawione pytanie, czy te przymierza "kosmiczne" do dzisiaj zachowują swoje znaczenie dzięki temu, iż ustanawiają stosunek osobowy pomiędzy Bogiem i narodami, których inicjatywa pozostaje jednakowoż zawsze po stronie powszechnej woli zbawczej Boga i w Jego miłości bez ograniczeń. Z problemem przynależności "innych" do historii zbawienia i ich związku przymierza z Bogiem żywym łączy się problem objawienia Boga ludziom poprzez historię "wiele razy i na wiele sposobów", nim objawił się "ostatecznie w tych dniach ... przez Syna" (Hbr 1, 1-2). Nie kwestionuje się faktu, że autor listu do Hebrajczyków miał na myśli wyłącznie objawienia Boga przez proroków tradycji hebrajskiej. Stawia się jednak pytanie, czy nie należy poszerzyć perspektywy otwartej przez tekst na całość historii ludzkości. Chociaż w plan Bożych przymierzy i w historię zbawienia są włączone wszystkie narody, to czyż nie należałoby wnioskować, że w jakiś sposób, niechby nawet wstępny i niepełny, Bóg objawił się w ich historii przez słowa objawiające i zbawcze gesty? Rozdział piąty próbuje udzielić pozytywnej odpowiedzi na takie pytanie w swym tytule Wiele razy i na różne sposoby. Zostaje postawiona hipoteza, że w innych tradycjach religijnych, w pamięci zapisanej w ich świętych księgach jak też w ich żywej praktyce religijnej, mamy do czynienia ze śladami słów Boga i gestów zbawczych, "różnym obliczem Boskości", które można odkryć, wydobyć i uhonorować. Jezus Chrystus jest szczytem samoobjawienia Boga wobec ludzkości. W Słowie Boga, które stało się człowiekiem w Jezusie z Nazaretu, Bóg wyrzekł swoje ostateczne słowo wobec ludzkości i spełnił tajemnicę zbawienia ludzkości w świecie. Objawienie Boga w Jezusie Chrystusie jest ostateczne i niedościgłe w historii objawień Bożych; ma to związek z tożsamością osobową człowieka Jezusa jako Syna Boga Jedynego, który stał się człowiekiem. Podobnie trzeba przyznać powszechną wartość zbawczą życiu ludzkiemu Jezusa, a szczególnie tajemnicy paschalnej śmierci i zmartwychwstania. To wszakże nie oznacza, że świadomość ludzka Jezusa wyczerpuje - albo może wyczerpać - tajemnicę Bożą, a w konsekwencji, że objawienie Boga w nim jest objawieniem ostatecznym tajemnicy Bożej. Nie oznacza to również, że życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa są jedynym rzeczywistym i możliwym wyrazem mocy zbawczej tego samego Słowa Bożego. Rozdział szósty, zatytułowany Słowo Boga, Jezus Chrystus i religie świata, próbuje wyjaśniać i tłumaczyć, w jakim sensie Słowo Boga jako takie może działać w sposób zbawczy poza człowieczeństwem Jezusa, również zmartwychwstałego i okrytego chwałą, choć zawsze z tym człowieczeństwem w "łączności". Podkreśla w istocie ścisły związek, w jedynym zbawczym planie ludzkości, pomiędzy działaniem oświecającym i zbawczym Słowa jako takiego i tajemnicą zbawienia spełnioną przez Boga w wydarzeniu historycznym Jezusa Chrystusa. Podkreśla również wagę i znaczenie zbawczego działania Słowa jako takiego dla teologii otwartej na religie. Rozdział siódmy zatytułowany "Jedyny pośrednik" i "pośrednictwa uczestniczące" jest bardzo bliski poprzedniemu. Chodzi o pokazanie, że "jedyne pośrednictwo" Jezusa Chrystusa pomiędzy ludźmi i Bogiem, wyraźnie pokazane w Nowym Testamencie (1Tm 2, 5), w istocie nie wyklucza "pośrednictw pośrednich", obecnych w innych tradycjach religijnych. Czyli tajemnica zbawienia dokonana w Jezusie Chrystusie może dotrzeć do ludzi na różne sposoby, przez różne pośrednictwa, które reprezentują różne sposoby uwidocznienia sakramentalnej tajemnicy zbawienia. Podobne pośrednictwa uczestniczące nie powinny być traktowane na równi z pośrednictwem obecnym w Kościele - wszak i on jest uczestniczeniem w jedynym pośrednictwie Jezusa Chrystusa. Należy utrzymywać, że Kościół, którego podwalinę stanowi Wydarzenie Chrystusa i którego Chrystus jest Głową i Panem, przedstawia w sposób najpełniejszy widzialność sakramentalną tajemnicy zbawienia w Jezusie Chrystusie; ale nie jest sposobem jedynym. Przeciwnie, w innych tradycjach religijnych istnieje prawdziwe, choć niepełne, pośrednictwo tajemnicy, dlatego mogą one służyć jako "drogi" czy "ścieżki" zbawienia swoim członkom. Taka działalność innych tradycji religijnych w porządku zbawienia powinna w każdym razie zawsze być umieszczana w globalnym planie Boga wobec ludzkości, który swój szczyt znajduje w Wydarzeniu Jezusa Chrystusa. Rozdział ósmy zajmuje się bliżej problemem wzajemnego stosunku Kościoła, Królestwa Bożego i religii. Właśnie dlatego nosi tytuł Królestwo Boże, Kościół i religie. Chodzi o pokazanie w sposób jasny, że Królestwo Boże głoszone przez Jezusa jest czymś szerszym od Kościoła. Bóg ustanowił swoje Królestwo w Jezusie, w Jego życiu, w Jego słowach i w Jego gestach, i ostatecznie w tajemnicy paschalnej Jego śmierci i zmartwychwstania. Nie można utożsamiać Królestwa Bożego obecnego w historii z Kościołem. Królestwo Boże przedstawia tajemnicę zbawienia obecną i działającą w świecie i w historii. Jest to rzeczywistość powszechna, w której członkowie innych tradycji religijnych mogą uczestniczyć w całej pełni, razem z chrześcijanami. Tak więc Kościół nie jest Królestwem; jest zaś jego "sakramentem" w tym sensie, w jakim oznacza, świadczy i głosi jako "dobrą nowinę" dla wszystkich ludzi obecność działającą Królestwa Bożego w świecie i w historii. W tym rozdziale zostają podkreślone znaczenie i waga dla teologii religii wspólnej przynależności do Królestwa wszystkich ludzi, chrześcijan i "innych". Ta doktryna służy również, w szczególny sposób, jako teologiczny fundament dialogu międzyreligijnego. Rozdział dziewiąty nosi tytuł: Dialog międzyreligijny w społeczeństwie pluralistycznym. Zważywszy na fakt, że wszyscy ludzie, niezależnie od ich przynależności do takiej czy innej tradycji religijnej, są współczłonkami Królestwa Bożego i są razem wezwani przez Boga, by budować Jego Królestwo w historii kierując się ku pełni eschatologicznej, trzeba przyjąć, że pośród chrześcijan i "innych" istnieje już głęboka wspólnota. Odkrywa się, że różnice w posłuszeństwie religijnym, które nas dzielą, mają w oczach Boga mniejszy ciężar niż istotne realia, w których już jesteśmy złączeni, zanim dojdzie do naszych wspólnych działań. Do obowiązków dialogu międzyreligijnego należy ukazanie w sposób widoczny owej głębokiej jedności między chrześcijanami i członkami innych tradycji religijnych. Rozdział ten wyjaśnia, jak poprzez praktykę dialogu może dojść do osiągnięcia wzajemnych korzyści między różnymi tradycjami, jak również do współpracy we wspólnym zaangażowaniu, by stworzyć świat bardziej ludzki, a więc bardziej Boży. Następuje rozdział dziesiąty i ostatni, blisko związany z poprzednim. Chodzi o postawienie pytania w kontekście dialogu międzyreligijnego, czy byłaby rzeczą możliwą, a może nawet pożądaną, praktyka wspólnej modlitwy chrześcijan i członków innych tradycji religijnych. Tak więc stawia się po pierwsze pytanie, jaki byłby fundament teologiczny takiej wspólnej modlitwy z zasady, niezależnie od konkretnie włączonych w nią tradycji religijnych. Następnie, mając na uwadze owe poszczególne tradycje religijne włączone w ową modlitwę, zarówno monoteistyczne, jak i inne, stawia się pytanie, jaki może być szczególny fundament uzasadniający taką praktykę. Poza tym zostają zaproponowane pewne rozwiązania konkretne, by móc praktykować modlitwę międzyreligijną. Zauważono wcześniej, że współczesna problematyka teologii religii rozwija się w kontekście pluralizmu religijnego. Na końcu całego procesu myślowego zostaje postawione pytanie, czy jest rzeczą słuszną czy nie, z punktu widzenia teologii chrześcijańskiej, mówienie o pluralizmie religijnym z zasady, a nie tylko o pluralizmie istniejącym. Innymi słowy, chodzi o to, czy można, czy też nie stwierdzić, z punktu widzenia teologicznego, że wielość religii jako charakterystyczna dla świata, w którym żyjemy dzisiaj, ma wartość pozytywną dla planu Bożego wobec ludzkości. Trzeba jasno sobie zdawać sprawę, o co w tym pytaniu naprawdę chodzi - że nie ma ono nic wspólnego z przyjęciem podstępnego "paradygmatu pluralistycznego" teologów pluralistycznych ani z jakimkolwiek "relatywizmem" doktrynalnym. Idzie natomiast o to, czy w globalnym i jedynym planie wybranym i określonym przez Boga w Jego wieczności dla całego rodzaju ludzkiego i urzeczywistnianym konkretnie w naszej historii pluralizm religijny nie ma jakiegoś znaczenia pozytywnego. Być może jest ono ukryte i winniśmy je jeszcze odkryć. W książce zostaje wyjaśnione: Bóg zaczął poszukiwać ludzi w historii wcześniej, niż oni byli sami w stanie Go poszukiwać. Czy "sposób Bogu wiadomy" (por. Gaudium et Spes 22), dzięki któremu "Duch Święty wszystkim ofiaruje możliwość dojścia ... do uczestnictwa w paschalnej tajemnicy" zbawienia, czy - powtórzmy - ów "sposób" nie są to przypadkiem drogi historyczne tych ludzi, którzy nie poznali Jezusa Chrystusa, a którzy na nich właśnie szukali Boga, gdyż On sam szukał ich już wcześniej? Czyż te "drogi" nie są drogami Boga? Jeśli przesłanie Pisma Świętego - jak o tym będzie mowa szczegółowo później - widzi we wszystkich religiach świata "dary Boga dla narodów", czyż z tego nie wynika, że pluralizm tradycji religijnych ma w zamyśle Bożym wobec ludzkości znaczenie pozytywne? To jest właśnie ów "pluralizm religijny z zasady", który tutaj uznajemy za wartościowy. Serdecznie dziękuję ojcu Geraldowi O`Collinsowi, który zapoznał się z maszynopisem książki niezwykle starannie i udzielił mi wielu wskazówek, przyczyniając się do jej poprawy; chciałbym również podziękować ojcu Sebastianowi Grasso, który przeczytał i poprawił tekst włoski. 31 marca 2000 opr. mg/abW tym kontekście sąd polega na ukazaniu winy tych, którzy opanowani przez Szatana, księcia tego świata (por. J 16, 11), odrzucili Chrystusa (por. Dominum et Vivificantem, 27). Duch Święty jest więc dzięki swej wewnętrznej obecności obrońcą i orędownikiem sprawy Chrystusa, Tym, który kieruje umysły i serca uczniów ku pełnemu
Taki tytuł nosi wystawa Piotra Kwiatkowskiego, absolwenta katowickiej ASP, artysty i muzyka. Jego dzieła to spójna opowieść o tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. To nieprawda, że współczesna sztuka definitywnie wykluczyła Boga. To nieprawda, że młodzi artyści w swej twórczości odeszli od tematów wiary i religii. Przekonuje o tym Piotr Kwiatkowski, niespełna trzydziestolatek pochodzący z Siemianowic Śląskich, który z należytym smakiem i wyczuciem stworzył dzieła inspirowane wiarą. Jego dzieła to udana i – co ważne – spójna opowieść o tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa w bardzo ciekawej perspektywie. – Piotr Kwiatkowski podejmuje temat, który jest marginalizowany lub odsuwany w obszar społecznego tabu – zauważa dr Weronika Siupka, historyk sztuki z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. – Świadomość śmierci nadaje wartość naszemu życiu i takie stanowisko wobec ludzkiej rzeczywistości przyjmuje młody twórca – dodaje. Dzieła Piotra Kwiatkowskiego są bardzo osobiste, wręcz intymne. Ich dodatkowym atutem jest to, że są owocem głębokich przemyśleń autora, jego refleksji i modlitwy. Odbiorca wchodzi nie tylko w świat młodego twórcy, ale także, a może przede wszystkim, zaproszony jest do spojrzenia na rzeczywistość oczyma Jezusa. I to z wysokości krzyża. Najprawdopodobniej taki zamysł autora kryje obraz „Nad ziemię wywyższony”. – Na mnie robi on niesamowite wrażenie – mówi ks. dr Leszek Makówka, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego. – Wpatrując się w niego, wyobrażam sobie, że właśnie to mógł widzieć Jezus wywyższony nad ziemię z opuszczoną głową – dodaje. Do wykonania tego obrazu artysta użył kawałków drewna. To obca dla obrazu materia. Jest też piasek, spalony węgiel, ziemia. – Artysta jakby lepi ten obraz – mówi dyrektor placówki. Ciekawe jest nie tylko to, o czym mówi artysta, ale także to, w jaki sposób to robi. Na wystawie znajdziemy przykłady malarstwa olejnego i gęstego obok tzw. malarstwa strukturalnego. – Te obrazy są na swój sposób trójwymiarowe. Ich struktura jest mocna i ciężka. Artysta ociera się o coś, co było modne w latach 60. Jest to sztuka materii. W obraz wprowadza się elementy, które nie są zazwyczaj związane z malarstwem – wyjaśnia ks. Makówka. Nawet jeśli cała wystawa opowiada o wydarzeniu zbawczym Chrystusa, odbiorca nie znajdzie tam korpusu Pana Jezusa ani momentu ukrzyżowania. – Cały ciężar tego dramatu przejmuje krzyż. Cała czasoprzestrzeń wydarzenia zbawczego skupia się na drzewie krzyża – podkreśla dyrektor placówki. Do swoich dzieł autor świadomie wprowadził cytaty z Pisma Świętego. Są one nierozdzielną częścią całej kompozycji. – Zabieg łączenia obrazu (wizerunku) oraz słowa jest obecny w kulturze chrześcijańskiej już od wczesnych przedstawień malarstwa ściennego – przypomina Weronika Siupka. Piotr Kwiatkowski urodził się w 1992 roku w Siemianicach Śląskich. Jest absolwentem katowickiej ASP. W związku z panującą pandemią koronawirusa wystawa będzie dostępna dla zwiedzających w nowym terminie. « ‹ 1 › » oceń artykuł
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. Rzeczywista obecność Chrystusa w Eucharystii – w Kościele katolickim jeden z dogmatów stanowiący, że Jezus Chrystus jest prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie obecny w Eucharystii, a nie tylko symbolicznie lub metaforycznie. Źródłem tej doktryny są Ewangelie, a jej wykładnią dla wiernych jest
Przeżywamy teraz tak zwany „Wielki Tydzień”. Zbliżamy się do Wielkanocy. A kiedy właściwie miały miejsce wydarzenia pierwszego Wielkiego Tygodnia i pierwszej Wielkiej Nocy? W którym miesiącu? To chyba wiadomo? Wiadomo! Chociaż chronologia tamtych czasów nie jest stuprocentowo pewna. Tylko - powiedziałbym – wielce prawdopodobna. Historycy oceniają, że najbardziej prawdopodobnym rokiem ukrzyżowania i zmartwychwstania jest rok 30. Ta datacja częściowo wynika z Ewangelii: pojawienie się Jana Chrzciciela to prawdopodobnie rok 27. A narodziny Chrystusa były – prawdopodobnie – w 6 roku przed Chrystusem. A właściwie, przed naszą erą chrześcijańską. Takie są – moim zdaniem - najbardziej prawdopodobne daty. Pascha zaś to początek kwietnia. Cały Wielki Tydzień zatem to prawdopodobnie pierwsze dni kwietnia 30 roku. A o której godzinie Chrystus umarł? To była godzina dziewiąta. Ale wówczas godziny liczono inaczej: od świtu do zmierzchu. Tak że to było nasze popołudnie. I kolejne pytanie: kto w momencie śmierci Chrystusa rządził w Rzymie? Bo w Palestynie chyba Poncjusz Piłat? W Rzymie przy narodzeniu Chrystusa rządził jeszcze August, który umarł w 14 roku naszej ery. Jego następcą był Tyberiusz. W Rzymie 30 roku panował więc cesarz Tyberiusz. Jego „prawą ręką”, taką „szarą eminencją”, był wówczas szef pretorianów Sejan. Taki – powiedziałbym - „superglina”. W Palestynie natomiast mamy sytuację następującą: księciem, a właściwie wasalnym monarchą Galilei, był Herod Antypas. Judeą z kolei zarządzał prokurator. Piłat więc,był prokuratorem rządzącym Judeą w porozumieniu z namiestnikiem prowincji Syria. Bo Syria miała rangę prowincji, a prokurator Judei był „oczko niżej”. Ale oczywiście Piłat musiał się kontaktować nie tylko z Antiochią w Syrii, lecz również z Rzymem jako swoją centralą. Dlatego więc Piłat bał się, że Żydzi doniosą na niego cesarzowi? Dokładnie tak! Dokładnie. To jest bardzo ważny aspekt procesu Chrystusa. Bo przełomowym momentem w tym procesie są słowa przedstawicieli Sanhedrynu: „jeżeli go nie skarzesz, to nie jesteś przyjacielem cesarza!”. Bo Piłat – w gruncie rzeczy – mógł „umyć ręce” i od razu skazać Chrystusa. Ale nie chciał! Natomiast szantaż zadziałał. Jak już mówiłem: Piłat był urzędnikiem podległym i namiestnikowi Syrii i Rzymowi. I bał się. Po prostu bał się, że jeżeli zaakceptuje określenie „król żydowski” , to może mieć olbrzymie kłopoty z tego powodu, iż nie zrobił nic z uzurpacją jakiegoś Żyda do bycia królem żydowskim. On się tego przestraszył! A Chrystus w procesie przyjął tytuł króla. Powiedział przecież: „Tak. Jestem królem żydowskim”. O to zresztą oskarżali go również arcykapłani. A dlaczego sami Żydzi nie mogli zabić Chrystusa? Przecież kamienowali ludzi. A domagali się, żeby to Piłat wydał wyrok śmierci. To jest dobre pytanie i właściwie nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Bo teoretycznie Sanhedryn nie mógł wydawać wyroków śmierci. Ale rzeczywiście – tak jak pan mówi – nierządnice karano ukamienowaniem według Prawa Żydowskiego. Tyle że w sprawie Chrystusa to nie Sanhedryn był sądem. W przypadku nierządnic oni zawsze mogli powiedzieć: „ale taki jest nasz zwyczaj”, „To nakazuje Prawo Mojżeszowe” i tak dalej. Natomiast w kwestii Chrystusa było inaczej. Z punktu widzenia Świątyni był on bluźniercą i uzurpatorem. Mogli go więc oskarżyć o uzurpację polityczną. Ale bali się wydać wyrok śmierci z jej powodu. Bo wtedy wkroczyliby na drogę polityki. Piłat zaś mógłby wtedy powiedzieć, że oni nie mają prawa ingerować w wyrok o charakterze politycznym. I tego Sanhedryn pragnął uniknąć. Dlatego chcieli wplątać Piłata we współudział. Nie chcieli Chrystusa skazać na śmierć jako winnego z powodów religijnych? Piłat nie chciał! „Machał ręką” na sprawę. Uważał, że ona jest niepoważna i on nie powinien się nią zajmować. Bo go nie dotyczy. To sprawa Żydów. Ale Piłat wiedział, że jeżeli Sanhedryn pchnie proces w kierunku politycznym, to będzie to dla niego niebezpieczne. Widać tu cyniczną grę Sanhedrynu. Rozumiem więc, że Sanhedryn uważał, iż sam nie może Chrystusa skazać na śmierć jako winnego z powodów religijnych… Ja bym odczytywał to w ten sposób: Sanhedryn chciał zgładzić Chrystusa z powodów religijnych, ale uznał, że nie zrobi tego tylko i wyłącznie z tychże powodów. Uznali, że bezpieczniej będzie proces pokierować w kierunku politycznym. Bo relacje pomiędzy prokuratorem a Sanhedrynem były bardzo delikatne: Rzymianie byli okupantami i na dobrą sprawę w każdej chwili mogli użyć swoich legionów, żeby „upuścić krwi” w Palestynie. Sanhedryn nie był więc na tym terenie władzą. Były nią rzymskie legiony oraz namiestnik. Członkowie Sanhedrynu mogli się zatem obawiać tego, że jeżeli zamordują Chrystusa z powodów czysto religijnych, to władza rzymska – jeżeli by to wywołało jakieś zamieszki – będzie bardzo niezadowolona. Dlatego woleli schować się - że tak powiem – pod „szyld prokuratora”. Chrystus więc został skazany na ukrzyżowanie jako przestępca polityczny? I o tym świadczył titulus, czyli tabliczka na krzyżu? Tak! Bo tam jest napisane: „Król Żydowski”. Właśnie! I to jest bardzo ważna informacja o tym, że podstawą wyroku był „delikt polityczny”. Faktyczną inspiracją Sanhedrynu była jednak religia. Oni po prostu odrzucali Chrystusa jako Mesjasza. Ale oskarżyli go o to, że jest królem żydowskim po to, aby wplątać Piłata w sprawę Chrystusa. I częściowo – wydaje mi – podzielić się odpowiedzialnością. Kolejna sprawa: są liczne pamiątki Męki Pańskiej. Takie jak kawałki krzyża, Chusta z Manoppello, Całun Turyński, Korona Cierniowa albo gwoździe z Krzyża. Na ile te pamiątki, pozostałości są wiarygodne? Historycznie udokumentowane? Prawdziwe? Nie badałem dokładnie autentyczności tych wszystkich artefaktów, o których pan mówi. Jest na ich temat znakomita książka Grzegorza Górnego i Janusza Rosikonia. Świetnie ilustrowana! Oni przebadali prawdopodobieństwa autentyczności tych artefaktów. Bliżej zajmowałem się tylko Całunem Turyńskim. Bo on wydaje mi się być kluczowym artefaktem. Całun to płótno grobowe, na którym odbite jest ciało w sposób, który współczesna nauka nie potrafi ustalić i wyjaśnić. Na tym płótnie są ślady dokładnie pasujące do opisu męki Chrystusa. Na Całunie odkryto również odciski monetek na powiekach. Monetek z czasów Chrystusa! Mamy też całą masę innych poszlak czy nawet dowodów świadczących o autentyczności tego płótna. Wizerunek z Całunu ma też pewną korelację z Chustą z Manoppello. Dodam, iż byli tacy matematycy, którzy zbadali prawdopodobieństwo tego, że na Całunie jest odbite ciało kogoś innego niż Chrystus. Chodziło o różne elementy owego prawdopodobieństwa. A więc o fakty, że był to mężczyzna, zmarły po paru godzinach od ukrzyżowaniu, z tymi śladami i tak dalej, i tak dalej. Ci matematycy ustalili, że wspomniane prawdopodobieństwo wynosi jeden do dwudziestu miliardów. Więc jeżeli nie ma pewności co do autentyczności Całunu Turyńskiego, to jest prawdopodobieństwo. Prawdopodobieństwo tego, że to może nie być Chrystus, sięgające jednego do dwudziestu miliardów. Chciałbym jeszcze poruszyć temat Krzyża Chrystusowego. Podobno znalazła go św. Helena. Czytałem, że w ówczesnych źródłach nie ma informacji na ten temat. I dlatego są historycy, którzy podważają znalezienie Krzyża przez św. Helenę. Dokumentacja z czasów Chrystusa to jedna rzecz. Ona oczywiście jakaś jest. Ale źródeł chrześcijańskich jest tyle, ile mamy. Są więc oczywiście Ewangelie i pierwotne źródła Ojców Kościoła z I wieku. Również św. Jan i jego Apokalipsa to koniec I wieku. Wzmianek o Chrystusie też jest tyle, ile mamy. One pochodzą od Tacyta, Flawiusza, Swetoniusza. Natomiast co do wyprawy św. Heleny, to wiemy dokładnie, kiedy ona tam pojechała. Natomiast ocena tego, na ile prawdopodobne i wiarygodne są jej znaleziska, to historia, której tutaj w krótkich słowach nie opowiemy. Odniosę pana i czytelników naszego wywiadu do wspomnianej już wcześniej książki Górnego i Rosikonia. Oni to bardzo dokładnie analizują. Oczywiście wiadomo, że Drzewo Krzyża zostało później rozczłonkowane. Więc bardzo wiele uznanych obecnie fragmentów relikwii Krzyża może być nieautentycznych. Bo one zostały rozsiane po świecie. I ktoś złośliwie powiedział, że gdyby zebrać te wszystkie fragmenty Krzyża, to by wyszło więcej niż sam Krzyż. Ktoś inny jednak owe fragmenty policzył i to aż tak źle nie jest. Ale tak czy inaczej: można mieć wątpliwości wobec wszystkich fragmentów Krzyża. Natomiast wydaje się dosyć prawdopodobnym fakt, że na początku IV wieku, kiedy św. Helena odwiedziła Palestynę, istniejąca tam gmina chrześcijańska wskazała jej miejsce, gdzie te artefakty były schowane. I znowu tłumaczenie tego, dlaczego one były schowane, uprawdopodobnia ów fakt. Ukryto je bowiem dlatego, że po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa Jerozolima i Palestyna przechodziły bardzo burzliwą historię. Nie zapominajmy o dwóch powstaniach żydowskich. O wszystkich tych – że tak powiem – katastrofach, które Palestynę spotkały w I/II wieku. O losach gminy chrześcijańskiej, która stawała się coraz mniejsza. To jest długa historia tych tak zwanych „judeochrześcijan”, którzy – częściowo – przeszli potem na stronę arian czy muzułmanów. Myślę zresztą, że każdy z tych artefaktów (gwoździe, titulus, fragment Krzyża) były poddane różnym badaniom i wydaje się, że niektóre z nich mogą być autentyczne. W Piśmie Świętym jest napisane, że członkowie Sanhedrynu kazali strażnikom powiedzieć, że przyszli uczniowie, wykradli ciało Chrystusa i ta wersja jest do tej pory wśród Żydów popularna. I chciałem się zapytać o to, czy w historii jakoś nadal funkcjonuje ów pogląd, że ciało wykradziono? Oczywiście! Dlatego że tradycja judaistyczna, talmudyczna podtrzymuje właśnie taki przekaz. Nie uznając Chrystusa za Syna Bożego, przyjęto wersję Sanhedrynu. Taką, która nie miała miejsca. Ale już w Ewangelii jest zaznaczone, że Sanhedryn taką linię wyjaśniania zmartwychwstania przyjął. Sanhedryn nie mógł - po skazaniu Chrystusa – milcząco przyjąć, że On zmartwychwstał. Więc nawet zapłacono strażnikom, żeby „siedzieli cicho”. Rozgłoszono też, że uczniowie wykradli ciało. I taka wersja krążyła wśród Żydów. Nie wśród chrześcijan. Bo wśród nich byli świadkowie zmartwychwstania. Tutaj dotykamy tych wszystkich relacji z Ewangelii o dziesiątkach osób, które widziały Chrystusa po zmartwychwstaniu. I cała wiarygodność Ewangelii opiera się – moim zdaniem – na pewnym logicznym rozumowaniu, które musi odpowiedzieć na następujące pytanie: dlaczego ludzie, którzy byli świadkami nauczania Chrystusa i wiedzieli, że był on niezwykłym człowiekiem, ale przegranym i zamordowanym, po Jego śmierci upierali się, że widzieli Go żywego? Zbiorowa psychoza? Trudno tak powiedzieć, zważywszy, że wielu z nich potem cierpiało męczeństwo w obronie tej nauki. Tak, jak Szczepan, Jakub i cała masa innych. Przypominam: chodzi tu o grupę ludzi należących do tak zwanego gminu. Apostołowie przecież to byli głównie rybacy. Jakoś wykształconym człowiekiem był chyba jedynie celnik Mateusz. Pozostali pewnie nie umieli ani pisać, ani czytać. Więc nie jest to logiczne, że ci amhaarece, czyli „ludzie z gminu”, „stanęli dęba” przeciwko swoim przywódcom religijnym w obronie jakiejś „fantastycznej” historii. I ponosili jeszcze często śmierć w imię tej swojej wizji. A było ich jednak sporo. W Ewangelii jest świadectwo o tym, że co najmniej kilkadziesiąt osób widziało Chrystusa po zmartwychwstaniu. Więc pozostawienie takiego śladu jak najpierw ustnie przekazywane nauczanie, a potem zapisane Ewangelie, jest czymś właściwie niewytłumaczalnym z punktu widzenia logiki. Jeżeli – oczywiście - nie bierze się pod uwagę zmartwychwstania! Byli jednak historycy – wydaje mi się, że na przykład Ernest Renan – którzy podjęli tą nielogiczną wersję, twierdząc, że chrześcijaństwo jest po prostu oszustwem. Zgoda. Ale agnostycy, przeciwnicy chrześcijaństwa i wszyscy ci, którzy negują przekaz ewangeliczny, w gruncie rzeczy trochę „plączą się w zeznaniach”. Bo nie potrafią wyjaśnić tego, co stało się w poranek wielkanocny. Oczywiście, po dwóch tysiącach lat, wszystkie posiadane przez nas poszlaki, argumenty i dowody muszą być przedmiotem wiary. Bo my nie byliśmy świadkami tego wszystkiego. Natomiast byli inni świadkowie. Dwa tysiące lat temu była nawet cała gromada świadków. I nasuwa się następujące pytanie: na ile mamy prawo iść za nimi w naszej wierze? W udzieleniu odpowiedzi na to pytanie badania historyczne wydają mi się bardzo pożyteczne. Dlatego że mamy do czynienia z wydarzeniem historycznym, którego interpretacje znajdują się w źródle opisującym to wydarzenie. Źródle bardzo bliskim w czasie. Ewangelie powstały przecież mniej więcej trzydzieści lat po 30 roku. A mało jest wydarzeń historycznych, których sens logiczny jest dobrze opisany w źródle, które je prezentuje. Tymczasem takim właśnie źródłem są Ewangelie i nauka, która z tego źródła pochodzi, czyli chrześcijaństwo. To jest fenomen nieznany w historii! Mamy też świadków. Oczywiście trzeba na nich patrzeć z perspektywy historyczno-społecznej. To nie byli królowie, książęta czy namiestnicy, ale prości ludzie, którzy tę naukę rozsiewali najpierw po swojej okolicy, a potem po całym Imperium. I jak skutecznie! A więc byli wiarygodni jako świadkowie. Wydaje mi się, że w laickich egzegezach Ewangelii i początków chrześcijaństwa to jest czasami zacierane. A oni naprawdę musieli być wiarygodni w tym, co mówili. Bo za nimi szły tłumy ludzi w całym Imperium Romanum! I w Persji! Św. Tomasz Apostoł dotarł nawet do Indii. Dzisiaj patrzymy na to jako na pewną próbę wiarygodności. Ale wówczas ta wiarygodność opierała się na świadectwie naocznych świadków. I jeszcze jedno a propos poszlak czy dowodów historycznych: rozdarcie zasłony w Świątyni, o którym wspomina Ewangelia, miało na pewno miejsce. Ewangeliści, opisując to wydarzenie, wspominają też zaćmienie słońca, pisząc: „I stało się ciemno i było trzęsienie ziemi”. Otóż źródłem wiadomości o rozdarciu świątynnej zasłony jest również Talmud. Nie przytoczę w tej chwili nazwy jego księgi i wersu, które o tym informują. Ale w Talmudzie jest wzmianka o tym, że czterdzieści lat przed zburzeniem świątyni obrady Sanhedrynu przeniesiono z jednej sali w Świątyni do innej. I tu pojawia się wzmianka o tym, że rozdarła się zasłona. Nasuwa się pytanie: dlaczego? 40 lat przed zburzeniem świątyni! Czyli mamy rok 30! I to Talmud o tym wspomina! Bardzo ciekawa poszlaka! A czym właściwie jest Talmud? Talmud jest zespołem ksiąg, który Żydzi - kontynuujący naukę Świątyni i Sanhedrynu - przygotowali już na wygnaniu. Stanowi je zbiór komentarzy do Pisma Świętego idący w kierunku podtrzymania tradycji mojżeszowej, ale wbrew chrześcijaństwu. W Talmudzie przemilczano, a nawet w niektórych fragmentach negowano boskość Chrystusa. Określając Go przy tym brzydkimi słowami. A więc to jest taka nowa nauka świata żydowskiego, sformułowana po zburzeniu Świątyni, która była jakby kontynuacją Starego Testamentu, ale w duchu antychrześcijańskim. Czy Talmud jest podstawą wierzeń obecnego judaizmu? Tak! Tak zwanego judaizmu rabinicznego. Najogólniej mówiąc. Bo w judaizmie też są różne i rodzaje, i odłamy. Natomiast ortodoksyjni Żydzi odwołują się właśnie do talmudycznych interpretacji Starego Testamentu. Oczywiście – tak jak chrześcijanie - przyjmują większość ksiąg Starego Testamentu. Ale jednak z późniejszymi komentarzami. A więc Talmud potwierdza wiadomości z Ewangelii o rozdarciu zasłony w Świątyni? Talmud poświadcza fakt trzęsienia ziemi w 30 roku. Oczywiście to nie jest dowód na boskość Chrystusa. Tylko potwierdzenie trochę drugorzędnej informacji o trzęsieniu ziemi w roku 30 w Jerozolimie, z którego powodu według Ewangelii rozdarła się zasłona w Świątyni. W tym szczególe Talmud potwierdza relacje ewangeliczne. Źródło:
Leksykon sztuki chrześcijańskiej Tematy, postacie, symbole. ISBN: 978-83-7442-120-7. wyd.: Wydawnictwo Jedność , Kwiecień 2007 . Powrót do indeksu haseł. PAW. Wielka popularność motywu pawia w sztuce wczesnochrześcijańskiej wywodzi się z antycznego wyobrażenia, według którego mięso pawia nie gnije, a jego ogon jest wizerunkiem
Kino kocha tematykę religijną. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro religie skupiają wokół siebie miliony ludzi, a kino jest rozrywką masową. Spośród nieprzebranej masy tytułów wyprodukowanych na przestrzeni lat jakie są najlepsze filmy religijne? Na to pytanie znajdziecie odpowiedź w rankingu, w który prezentujemy 20 filmów religijnych wartych obejrzenia. Zachęcamy też do przeczytania listy najlepszych filmów o ufo, najlepszych filmów romantycznych i najlepszych filmów na podstawie książek. RANKING NAJLEPSZYCH FILMÓW RELIGIJNYCH Filmy religijne to temat rzeka, dlatego w tym rankingu postanowiliśmy ograniczyć się wyłącznie do obrazów powstałych w naszym kręgu kulturowym. Znalazły się więc tu filmy inspirowane Starym i Nowym Testamentem ("Dziesięcioro przykazań", "Pasja"), obrazy przywołujące życie i działalność świętych ("Brat słońce, siostra Księżyc") oraz opowieści współczesne inspirowane naukami przekazanymi wiernym przez Boga ("Old Fashioned"). W naszym rankingu znalazło się miejsce dla wielkich hollywoodzkich widowisk ("Opowieści z Narnii") i skromnych obrazów artystycznych ("Maryja, matka Jezusa"). Są filmy, które wywoływały kontrowersje wśród wiernych ("Ostatnie kuszenie Chrystusa"), jak również przeboje, które przyciągały tłumy i zbierały masę nagród ("Ben-Hur"). Nie ograniczyliśmy się wyłącznie do fabuł. Wśród 20 najlepszych filmów religijnych znalazło się też miejsce dla kilku dokumentów.
2715Kontemplacja jest spojrzeniemwiary utkwionym w Jezusa Chrystusa. "Wpatruję się w Niego, a On wpatruje się we mnie" - mówił dow czasachswego świętego proboszcza wieśniak zwArs modlący się przed tabernakulum. Ta uwaga zwrócona na Niego jest wyrzeczeniem się własnego "ja".
Opublikowano: 2019-11-30 09:16: Dział: Świat Dlaczego to Węgry a nie Polska uchodzą dziś za największego obrońcę religii chrześcijańskiej w Europie? Świat opublikowano: 2019-11-30 09:16: autor: Fratria To Węgry – a nie Polska – uchodzą dziś za najważniejszego obrońcę religii chrześcijańskiej spośród wszystkich krajów europejskich. Dzierżą to pierwszeństwo, mimo że są krajem o wiele bardziej zsekularyzowanym niż my. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że Viktor Orbán podczas swych wystąpień (także przeznaczonych dla odbiorców zagranicznych) często odwołuje się do wartości chrześcijańskich. Wynika to również z konkretnych działań węgierskiego rządu. Przykładem może być największa międzynarodowa konferencja poświęcona prześladowaniom chrześcijan i wolności religijnej, jaka ma miejsce na naszym kontynencie. W tym tygodniu odbyła się ona w Budapeszcie po raz trzeci pod patronatem Viktora Orbána, przyciągając gości z 45 krajów świata. Zanim się rozpoczęła, węgierski premier wystąpił w nagraniu, które umieścił na swym profilu na Facebooku. Powiedział wówczas: 245 milionów chrześcijan na całym świecie jest prześladowanych za wiarę. W 2018 roku każdego dnia z powodu wiary zabijano 11 chrześcijan. Dopóki okrzyki cierpiących będą słuchane na świecie z obojętnością, Węgry nie ustaną w pomocy. To nie tylko słowa. W kancelarii premiera w Budapeszcie istnieje specjalny urząd sekretarza stanu odpowiedzialnego za udzielanie pomocy prześladowanym chrześcijanom oraz za wdrażanie na świecie Węgierskiego Programu Pomocy. Dziś tę funkcję pełni minister Tristan Azbej, który podczas wspomnianej konferencji oświadczył, iż obecnie Budapeszt jest prawdziwą cytadelą wolności chrześcijańskiej oraz centrum pomocy dla prześladowanych chrześcijan. Dwa lata temu miałem okazję porozmawiać dłużej z poprzednikiem Tristana Azbeja na tym stanowisku – Péterem Heltaiem. Byłem pod wrażeniem programów pomocowych uruchamianych przez Węgrów w krajach Trzeciego Świata. W Erbilu, stolicy irackiego Kurdystanu, zakończyli budowę szkoły, gdzie odbywa się nauczanie uchodźców, zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, którzy musieli uciekać przed wojną ze swych domów. W Libanie odnowili ponad 30 kościołów. Odbudowują szkoły i szpitale w północno-wschodniej Nigerii. W Kenii i Tanzanii uruchomili programy rozwojowe i infrastrukturalne dotyczące edukacji, opieki zdrowotnej i zaopatrzenia w wodę. Głośnym echem na Bliskim Wschodzie odbiło się odbudowanie przez Węgrów całej wioski Telskuf w Iraku, zamieszkanej głównie przez wyznawców Chrystusa. Dziś nazwa tej niewielkiej osady funkcjonuje w tamtejszej przestrzeni publicznej jako symbol najważniejszej pomocy Zachodu dla chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Pomocy kojarzonej oczywiście z Węgrami. Innym ważnym filarem madziarskiej aktywności są stypendia. Na Węgrzech istnieje ogólnokrajowy program Stipendium Hungaricum, w ramach którego 6000 studentów z ponad 100 krajów pobiera tam bezpłatnie naukę. Aż 50 proc. z nich pochodzi z obszarów objętych kryzysem humanitarnym, głównie z Afryki i Bliskiego Wschodu. Budapeszt posiada też drugi program stypendialny dla studentów chrześcijańskich żyjących w społecznościach najbardziej narażonych na prześladowania ze względu na swą wiarę. Angażując się w tego typu pomoc nasi bratankowie wytrącają argument z ręki eurobiurokratom, którzy oskarżają Węgry o torpedowanie unijnej polityki imigracyjnej, a więc o obojętność wobec ludzkiego cierpienia. Madziarzy pokazują, że nie są wcale obojętni, lecz kierują się w tych sprawach inną logiką niż Bruksela czy Berlin. Uważają mianowicie, że problem masowej imigracji można rozwiązać jedynie w miejscach konfliktów lub w ich pobliżu. Wspierają więc prawo ludzi do pozostania w swej ojczyźnie oraz prawo powrotu do niej: „right to stay and right to return”. Podczas tegorocznej konferencji Viktor Orbán pytał, czy jest sens, by jego naród, stanowiący zaledwie 0,2 proc. światowej populacji, dobrowolnie przyjmował na siebie obowiązek pomocy prześladowanym chrześcijanom oraz obrony wolności religijnej. I odpowiadał, że jest to moralna powinność Węgrów, którzy dzięki tej akcji mogą dodać innym odwagi oraz przywrócić wiarę w sens osobistego działania. Viktor Orbán powiedział też: My, europejscy chrześcijanie, mamy ogromny problem. Jestem przekonany, że największej pomocy w ratowaniu Europy udzielają nam obecnie ci, którym dziś pomagamy. Odpowiedzialność wobec cierpiących to sianie ziarna. Dajemy dziś prześladowanym chrześcijanom to, czego potrzebują: dom, szpital, szkołę, a dostajemy od nich w zamian to, czego najbardziej potrzeba Europie: chrześcijańską wiarę, miłość i wytrwałość. Węgierski premier dodał, że współczesna Europa niestety milczy wobec prześladowań chrześcijan, ponieważ „jakaś tajemnicza siła zamyka usta europejskim politykom i paraliżuje im ręce”. On jednak nie ma zamiaru milczeć. Dzięki swej aktywności na tym polu państwo węgierskie nie tylko przyczynia się do pomnażania realnego dobra w świecie, lecz także buduje swój kapitał moralny (a wraz z nim polityczny) w wielu rejonach naszego globu. Przez eurokratów w Brukseli może być ono piętnowane jako niepoprawne politycznie, ale dla rzeszy wyznawców Chrystusa pozostaje w Europie obrońcą nr 1 wolności religijnej prześladowanych chrześcijan. Takie zdanie wyrażali wielokrotnie nie tylko przywódcy duchowi Kościołów na Bliskim Wschodzie, lecz także czołowi politycy obozu rządzącego w USA. W ten sposób Viktor Orbán pozycjonuje się jako lider światowego formatu. To jeden z elementów, który sprawia, że Węgry odgrywają obecnie znacznie większą rolę w polityce międzynarodowej niż wynikałoby to z ich rzeczywistego potencjału. Wydawać by się mogło, że do takiej roli ze wszystkich państw w Europie najbardziej predysponowana jest Polska jako najbardziej chrześcijański kraj na naszym kontynencie. Z wielu osobistych rozmów wiem, jaką nadzieję wiążą z Polską katolicy na Zachodzie. Kiedy jednak Viktor Orbán uznaje pomoc prześladowanym chrześcijanom za jeden z priorytetów swej polityki zagranicznej, zwiększając fundusze na ten cel, polski rząd zmniejsza swe finansowe zaangażowanie w tym obszarze. Oddajemy więc Węgrom palmę pierwszeństwa tam, gdzie powinniśmy być europejskim liderem. Publikacja dostępna na stronie:Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem” ( Katechizm, 464). Bóstwo Jezusa Chrystusa, odwiecznego Słowa Bożego, było rozważane w tekście na temat Trójcy Przenajświętszej. Tutaj zajmiemy się przede wszystkim tym, co odnosi się do Jego człowieczeństwa. Chrześcijaństwo jest monoteistyczną religią objawioną wywodzącą się z judaizmu. Oparte jest na nauczaniu Jezusa Chrystusa. We wszystkich jego nurtach i odłamach wyznawane przez ok. 30 proc. ludności świata. Największą grupę wyznawców stanowią katolicy, dalej - protestanci, prawosławni, anglikanie oraz wyznawcy Kościołów orientalnych i asyryjskich. Świętą księgą religii chrześcijańskiej jest Biblia. Chrześcijaństwo – historia Chrześcijaństwo narodziło się w I wieku naszej ery w Palestynie, wyrastając z ówczesnego judaizmu. Rozwinęło się wokół działalności Jezusa z Nazaretu, który przyszedł na świat ok. 2 tys. lat temu. Głosił on „Dobrą Nowinę” o zbawieniu oraz zjednał wokół siebie grupę uczniów, na czele z 12 apostołami. Poprzez nauczanie i czyny (cuda) oraz mękę, śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie dał początek wierze chrześcijańskiej. W pierwszych wiekach swego istnienia, chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się na całe Imperium Rzymskie, a także na Etiopię, Zakaukazie i niektóre części Azji. Pierwszy Sobór Nicejski (325) ustanowił jedną religię w całym Imperium Rzymskim. W 380 roku Imperium Rzymskie określiło chrześcijaństwo jako religię państwową, co okazało się milowym krokiem w poszerzaniu grona wiernych. Przełomowym w historii chrześcijaństwa był rok 1054. Wówczas dokonał się podział Kościoła na Wschód i Zachód, co przyczyniło się do znacznego osłabienia jego pozycji. Od tamtej pory funkcjonują terminy katolicyzm i prawosławie. Następnie, w wyniku kolejnego podziału przy okazji reformacji w XVI wieku, autorytet Kościoła ponownie uległ dewaluacji, a każda wspólnota strzegła własnej ortodoksji. Chrześcijaństwo – wierzenia W odróżnieniu od innych religii, chrześcijaństwo jest religią objawioną, co oznacza, iż początek dał jej Bóg, który uświadomił wiernym istotę jego związku z człowiekiem. Podstawą religii chrześcijańskiej jest doktryna mówiąca o pełnym przekonaniu, iż Jezus z Nazaretu jest prawdziwym Synem Boga, prawdziwym Bogiem i człowiekiem oraz został zrodzony przez ziemską kobietę i umarł męczeńską śmiercią na krzyżu, by dać swoim wiernym odkupienie, w postaci zbawienia. Podstawą wiary jest zatem uznanie współistotności trzech Osób Boskich: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Chrześcijanie wierzą w jeden Kościół powszechny ustanowiony przez Chrystusa, jako wspólnotę wiernych dążących do zbawienia. Najważniejszymi świętami w religii chrześcijańskiej są: Boże Narodzenie oraz Wielkanoc, będąca dniem zmartwychwstania Chrystusa. Chrześcijaństwo – struktura i podział Obecnie wyróżniamy trzy główne nurty chrześcijaństwa: katolicyzm, prawosławie, protestantyzm. Pozostałe stanowią: anglikanizm, obejmujący Kościoły episkopalne (władza spoczywa w rękach biskupów) oraz „wyznania antytrynitarne”, które nie uznają doktryny o Trójcy Świętej. Chrześcijanie stanowią ok. 30 proc. społeczeństwa. Wszystkie nurty chrześcijaństwa skupiają wspólnotę ponad 2 miliardów ludzi na świecie. Ok. 50 proc. tej liczby stanowią katolicy, ok. 800 mln wyznaje protestantyzm, natomiast ok. 250 mln wynosi wspólnota prawosławna i wiernych kościołów orientalnych. Głową kościoła rzymskokatolickiego jest papież, będący Biskupem Rzymu, natomiast zwierzchnikiem Kościoła Wschodniego jest patriarcha. Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (Strangici) – Kościół chrześcijański nawiązujący swymi zasadami do wczesnego Ruchu Świętych w Dniach Ostatnich i uznający za święte pisma: Biblię, Księgę Mormona (wydanie autoryzowane z 1830 r.) oraz Nauki i Przymierza, ale do wydania z roku 1844. Perłę Wielkiej
Ewangelia wg św. JanaPrzestroga 161 To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. 2 Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. 3 Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. 4 Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami. Sąd Ducha Świętego 5 Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: "Dokąd idziesz?" 6 Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. 7 Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was1. 8 2 On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. 9 O grzechu - bo nie wierzą we Mnie; 10 o sprawiedliwości zaś - bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; 11 wreszcie o sądzie - bo władca tego świata został osądzony. 12 Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. 13 Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. 14 On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. 15 Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi. Zapowiedź powtórnego przyjścia 16 Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»3. 17 Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili między sobą: «Co to znaczy, co nam mówi: "Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie"; oraz: "Idę do Ojca?"» 18 Powiedzieli więc: «Co znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi». 19 Jezus poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: «Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: "Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie?" 20 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. 21 Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. 22 Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. 23 W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje4. 24 Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. 25 Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu5. 26 W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. 27 Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. 28 Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca». 29 Rzekli uczniowie Jego: «Patrz! Teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. 30 Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał6. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś». 31 Odpowiedział im Jezus: «Teraz wierzycie? 32 Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie - każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. 33 To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat».W tradycji chrześcijańskiej zawsze był symbolem nad symbolami – przedstawia przecież Ciało Chrystusa! Sól. Oznacza dostatek, gościnność. To minerał życiodajny. Wierzono, że posiada moc odstraszania zła. To także oczyszczenie. „Sól ziemi" - tak w Kazaniu na Górze Chrystus nazwał swoich uczniów. Mięso Rodziny te, przyjmując wiarę, były oazami życia chrześcijańskiego w niewierzącym świecie. KKK 1656: W dzisiejszym świecie, który często jest nieprzychylny, a nawet wrogi wierze, rodziny chrześcijańskie mają ogromne znaczenie jako ogniska żywej i promieniującej wiary. Dlatego też Sobór Watykański II, nawiązując do tradycji
ZBAWCZE CZYNY JEZUSA CHRYSTUSA. Od krzyża nie da się uciec. Można Go jednak polubić, pokochać i wybrać. Tak, jak to uczynił Jezus biorąc nasz krzyż na swoje ramiona. On towarzyszy nam zawsze w dźwiganiu naszego ciężaru. Możemy na Niego liczyć! ZADANIE W GRUPACH. NAPISZ KRÓTKĄ DZIĘKCZYNNĄ MODLITWĘ ZA WSZYSTKO, CO UCZYNIŁ DLA
Dyskutując o cudach, powołuje się na liczne relacje o uzdrowieniach dokonanych za wstawiennictwem Asklepiosa (Contr. Cel. 3, 3), wspomina także o licznych udanych przedsięwzięciach, zakończonych sukcesem dzięki radzie wyroczni (Contr. Cel. 8, 45), negując tym samym wyjątkowość religii chrześcijańskiej czy żydowskiej na tym polu.
- Խφеψυч есубሴ ፒад
- Би νυዳቲጸማзу тጮցиዛጨ
- Ղем նиችагէг жэኩቼծሟй
- Փ рсобθбո онол
- Еኅωኞясв խсեслθфէያи ኮሹйясиմυ
- Еցօկθниր ըзифօγуρе