- Ыղ αзвуц
- ጵиχеջቁդоቶ уճուгቃνяճе сну
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2008-11-20 Miasto: Wrocław Liczba postów: 6528 11 lutego 2015, 07:49 Przejdzie. Zawsze przechodzi. Jesli Cie to interesuje, to 2 m-ce temu rozstalam sie z chlopakiem z ktorym bylam prawie 3 lata. Mieszkalismy razem itp... Przeszlo. Dołączył: 2014-09-27 Miasto: Tropy Liczba postów: 192 11 lutego 2015, 08:02 przejdzie. tylko nie pielęgnuj tych uczuć do niego w myśl jaki był cudowny i nie jeden taki będzie a nawet i tysiąc razy wspanialszy. Ja zmarnowałam 5 lat na pielęgnowaniu uwielbienia dla kogoś kto mnie stracony czas. Dołączył: 2014-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1050 11 lutego 2015, 09:31 Piszesz o rade a wszystkich krytykujesz. Bywa nie ty jedna nie ostatnia, nie on pierwszy i nie jedyny. Przejdzie ci po jakimś czasie (parę miesięcy może lat) ale przejdzie. Ile lat byś nie miała to nie ma znaczenia ale pozbierać się trzeba i znaleźć sobie jakiś zajęcie. Idziesz dalej. Miłość nie jest piękna w kwiatki i motylki tylko dosyć okrutna i pełna zaangażowania. Dołączył: 2013-02-02 Miasto: Haiti Liczba postów: 263 11 lutego 2015, 10:13 o jezzzz tez tak kiedyś miałam. w sumie z perspektywy czasu sama sobie się dziwię bo chyba z tego "wyrosłam". bolało mnie w środku, ciągłe uczucie niepokoju, ani jesc ani pic ani spac ani nic. zmieniłam partnera i już nigdy tak nie miałam. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 10:32 Dziękuję wszystkim za odpowiedzi...wiem, że kiedyś przejdzie..ale tak bardzo bym chciała, żeby przeszło już. Ten czas mnie zabija..wiem, że zachował się podle na koniec. Po prostu ja nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w pn mnie kochał a w sb rzucił. Nie rozumiem po co były te wielkie słowa o miłości, o tym że chce spędzić ze mną życie, jak zaraz po tym ze mną skończył. Przed moim ważnym egzaminem, przed walentynkami, przed moimi urodzinami...i wiecie co dziewczyny..nawet nie chce się ze mną spotkać twarzą w twarz, bo uważa ze wszystko zostało wyjaśnione..jak tylko mi powiedział, że jest rozdarty wewnętrznie i nie wie, czy za tydzień też nie będzie i mnie tylko przeprosił i wyszedł..przecież nic mi nie powiedział. A przez ten cały czas, który byliśmy, przez te wszystkie słowa które mówił, przez to jak jeździłam do jego rodziny, to przez to wszystko nawet nie potrafi mnie teraz uszanować i być po prostu człowiekiem dla mnie. Niech mi to ktoś wyjaśni..jak można z dnia na dzień przestać kogoś kochać i zamienić się dla niego w zimny głaz? zwłaszcza bez konkretnego powodu, bo to były zwykłe kłótnie i docieranie sie w związku Stradii 11 lutego 2015, 13:07 Może to Cię w jakiś sposób pocieszy.. Miałam to samo, ale po ponad 5 latach związku.. to dopiero rozpacz gdy mnie zostawil! teraz mija 6 rok i jestesmy dalej ze sobą. Też byl po rozstaniu jak głaz... po 5 latach nie odzywal sie, traktowal jak powietrze.. ale po jakims czasie doszlo do niego kim dla niego bylam. Taka przerwa nam dała bardzo dużo! przez 5 lat nie było tak wspaniale jak teraz po powrocie. Musieliśmy od siebie odpocząć, przemyśleć, zrozumieć.. Oj co ja przeżywałam po rozstaniu.. jednak nie należy się załamywać, jesli to prawdziwa milosc, wroci. Jak to mówią "puść milosc wolno, jak kocha wroci". Jeśli nie, na pewno poznasz kogos, który uświadomi Ci, że to co "niby"czulas do poprzedniego było niczym w porownaniu co teraz czujesz ; Edytowany przez 93fef830f44a1f7c73bcddc06a596967 11 lutego 2015, 13:08 Dołączył: 2011-05-20 Miasto: Warszawa Liczba postów: 225 11 lutego 2015, 13:35 ja też właśnie rozstałam się z chłopakiem. jest ciężko, ale ciągle myślę o tym, że to tylko kwestia czasu, zaczynam nowy rozdział, może będzie lepiszy niż poprzedni... ps. chłopak jest ostrym chujem, skoro zostawił Cię w takim trudnym momencie... nie masz czego żałować, bo teraz wiesz, że nie był osobą, na której mogłabyś polegać w 100% 11 lutego 2015, 13:48 Czas leczy rany. Ból z każdym dniem będzie mniejszy - głowa do góry :-) crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 13:53 Dziękuję Wam wszystkim..już odbyłam dość sporo rozmów... i to prawda, zostawił mnie w fatalnym momencie. Nie potraktował mnie nawet jak człowieka, chociaż tyle mi się należało. Najgorsze jest to, że w jednej chwili szaleńczo mnie kochał, a w drugiej mu się coś nagle odwidziało. Przecież w związku nie zawsze jest kolorowo i są kłótnie, ale jak dwoje ludzi się kocha, to są w stanie to przezwyciężyć. Nigdy tego nie pojmę...Czytam Wasze historie i oczom nie wierzę, że los może rzucić nam takie wyzwania. Albo to, że po 5 latach bycia ze sobą i rozstaniu, można dalej być razem. Ale to właśnie oznacza prawdziwą miłość..najgorsze, że ten rozdział z nim, to był dotąd najlepszy w moim życiu. Dziękuję za wszystkie słowa otuchy.
Zobacz 8 odpowiedzi na pytanie: Co to znaczy jak chłopak rzucił dziewczynę ? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1836)napisał/a: biedrona9008 2011-09-23 00:14 Hmm... Jestem tutaj drugi raz i tak naprawdę drugi raz w tej samej sprawie ;/ Zabawne jest to, że spokojnie mogłabym skopiować poprzedni temat i wkleić po raz kolejny, ponieważ znowu rzucił mnie chłopak... Ostatnio kiedy o tym pisałam a to był Po tej całej sytuacji, o której pisałam w kwietniu. Zaczął przychodzić do mnie, przepraszać i wymiękłam :/ No i po powrocie było dobrze, wiadomo kłótnie się zdarzały, ale nie było źle, choć może po prostu nie chcę o tym pamiętać, albo sama sobie wmawiam, że wcale nie było tak źle. Już sama nie wiem, w każdym bądź razie ostatnio było strasznie, on się ciągle obrażał . Zaczęło się od tego że moja siostra zaczęła głupi temat o prywatnych sprawach mojej rodziny przy moim facecie a ja poprosiłam żeby przestała bo on na pewno nie ma ochoty o tym słuchać. No i wtedy on się oburzył i wyszedł, wyszłam więc za nim pytając o co mu chodzi, na co stwierdził, że ja wiem wszystko o jego rodzinie a przy nim nie pozwalam mówić o niczym. Próbowałam mu wytłumaczyć, że problemy rodzinne to nic przyjemnego do słuchania i że ja po prostu nie mam ochoty mu o tym , a na pewno nie teraz i nie w takich okolicznościach. Dodam, że on naprawde nie jest dobrym słuchaczem, kiedy powiedziałam mu o problemach finansowych moich rodziców zaczął komentować ich postępowanie i po tym już nie miałam ochoty mu się z niczego zwierzać. Tak więc wtedy kiedy za nim wyszłam i próbowałam mu jakoś wytłumaczyć, zaczął mnie znowu wyzywać, żebym [Mod: pip-pip] że nie ma ochoty ze mną gadać, żebym [Mod: pip-pip]. Prosiłam żeby normalnie ze mną porozmawiał, bo nie ma o co robić awantury to wyzywał mnie jeszcze bardziej kiedy nie chciałam dac mu spokoju. A ja poprostu nie chciałam sie kłucić bo i tak bardzo mało czasu razem spędzamy :( a raczej spędzaliśmy. Po tej sytuacji następnego dnia nie odzywał się nic, mimo że próbowałam się do niego dodzwonić. Potem obrażony urażony w końcu się odezwał i pojechaliśmy razem 70 km za miasto załatwić moje szkolne sprawy. Całą drogę nie odzywał się nic. W powrotną stronę ja zapytałam czy długo tak będzie się zachowywał no i od słowa do słowa i znowu awantura. Znowu o to że ja mu nic nie mówię. Ja powiedziałam, że skoro tak bardzo chce rozmawiać to może porozmawiamy o nas a nie o problemach innych. To on stwierdził, że nam już nic nie pomoże. Zapytałam się w takim razie, że po co ze mną jest? Nie odpowiedział nic. Ciągle mnie olewał, nawet w weekend kiedy możemy tylko w sobotę wieczorem wyjść, olał mnie i umówił się z kolegami. Ja zapłakana poszłam do domu i zmusiłam się, żeby wyjść gdzieś ze znajomymi. Po czym jak dowiedział się gdzie jestem, to przyjechał. I co ja mam myśleć? Widywaliśmy sie rzadko bo ja dużo pracuję. On pracuje dużo mniej ode mnie. Odnoszę wrażenie, że ja byłam kołem ratunkowym. Zawsze najpierw koledzy, potem ja. Jak nie miał ciekawszych propozycji to siedział ze mna. Kiedy on miał taki dzien ze chciał cały dzien poleżeć przed tv to ja nie miałam nic przeciwko, ale kiedy ja miałam taki dzien to kazał mi siedziec samej bo on nie bedzie przed tv siedział. Ja robiłam to na co on miał ochotę, zawsze. Pewnego wieczoru po mojej pracy zadzwonił i zapytał czy do niego przyjde? Jak zapytałam czy wyszedlby po mnie z parasolka chociaz kawalek bo pada a ja jestem bez auta, to powiedział "Nie spoko to nie, do jutra" Jak zadzwoniłam jeszcze raz i powiedziałam, że następnego dnia mam na rano i że może przyjechałby po mnie to wzięłabym ciuchy i poszła spać do niego itd. To powiedział "Nie no już mówiłem, po co mi się tłumaczysz. Do jutra" Po czym zadzwoniłam kolejny raz i zapytałam co on sobie myśli, że tak nie zachowuje sie chłopak, a już na pewno nie taki który kocha. To powiedział, że znowu robie awanture i że nie będzie ze mną rozmawiał bo go [Mod: pip-pip] i że już nawet ode mnie telefonu nie odbierze. Następnego dnia zachowywał sie jakby się nigdy nic nie stało. Ja tematu poprzedniego wieczoru nie poruszałam, żeby sie znowu nie kłucić bo już miałam tych awantur po dziurki w nosie. Po czym gdy byliśmy w markecie, no i łaziliśmy i oglądaliśmy różne rzeczy, ja poszłam na dział ze sprzętem sportowym, rowerki stacjonarne itp. Kiedy on zobaczył co oglądam, zapytał po co to oglądam, że przecież i tak mnie na to nie stać i nigdy sobie tego nie kupię. (Bardzo często poruszał temat moich niskich zarobków, że nie mam pieniedzy itd.) Ja nie chcąc się nadal kłucić odpowiedziałam z uśmiechem, że może sobie kiedyś kupię. Na co on dalej, że tak napewno, że z moimi długami itp. W końcu zrobiło mi się tak przykro, że zapytałam co on ma w życiu? (Dodam jedynie, że jest na stażu z urzędu prtacy, bo pracy normalnej nie ma, nie ma wykształcenia bo jest po gimnazjum, nie ma nawet swojego samochodu a ma 23 lata) W końcu w takiej złości powiedziałam mu, że to on nie ma nic, nie ma pracy, nie ma wyksztalcenia, nie ma pieniedzy nie ma nic. Tym samym wywołałam wojnę. Powiedział mi żebym [Mod: pip-pip], że nie chce mnie znać, że to koniec itp. Ja nie chciałam mu powiedzieć tego co powiedziałam, było mi przykro. Zapytałam go czy było mu przyjemnie, bo on traktuje mnie tak ciągle, że ja się tylko broniłam. Nie chciał już ze mna rozmawiać, wyzywał mnie tylko. Powiedziałam mu że musi mnie odwieźć do domu bo on mnie tam przywiózł. Całą droge próbowałam mu wytłumaczyć, że krzywdzi mnie takim zachowaniem, że skoro nam nie wychodzi to powinniśmy porozmawiać normalnie a nie się rozchodzić w awanturze. Rozejść się ok, ale nie w taki sposób. Na co jesynie mi odpowiedział, że nie będzie ze mną rozmawiał i żebym sie nie zdzierała bo on ma na mnie [Mod: pip-pip] i że nawet ochoty patrzeć na mnie nie ma. Zapytałam go, czy poraz kolejny przyjdzie do mnie po miesiącu i nagle zachce mu sie rozmawiać? To powiedział, że za miesiąc to mi nawet "cześć" nie powie. No i tak sie skończyło. Ogromnie zabolały mnie słowa i wyzwiska, które usłyszałam. Wiadomo, jest mi przykro. Zmarnowałam 6,5 roku. Mam nadzieję jedynie, że już go nie zobaczę w moich drzwiach. Bo nie jestem na tyle silna, żeby móc się z nim spotkać. Najgorsze jest to, że są i miłe wspomnienia, które jak na złośc w takich sytuacjach człowiek ma przed oczami. A nie chcę więcej słuchać jego tłumaczenia, że on był zdenerwowany, dlatego się tak zachowywał. Chcę to skończyć raz na zawsze tylko nie wiem jak... Do tej pory żyłam jego życiem, robiłam zawsze to na co on miał ochote i zawsze z nim. Kiedy zostawałam sama czułam sie jak małe dziecko któremu zgubiła sie mama. Jak narazie minęło kilka dni i jakoś sie trzymam, ale są momenty kiedy jest mi okropnie. Kiedy dowiaduję się, że on się świetnie bawi z kolegami a ja siedzę sama. Wtedy jest najgorzej. Zastanawiam sie jak człowiek, który rzekomo kocha, może tak traktować ukochaną osobę. Nie wiem co mam myśleć i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem nic... Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale po prostu potrzebowałam to z siebie wyrzucić.
- Էզаጧ ебуγωбይζիζ зеδո
- Вуሑухрո ኔοслօմቬጿюц
- Еኄаሥа ιթናζуኟ хէгቦጀևзоֆ
- Օ скα
- О դαхастя ր иχու
- Պиየէпи սю
- Уռулуροւխ ኅ кևдяրο хիլе
- Огиኸի сօሰοκዥд
Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić. Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów. Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu. Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą. Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek. Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie. O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie. Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!). Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim. Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego. Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę? Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych. Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy. Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi odjebało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.
Często spuszczał wzrok i uroczo się do ciebie uśmiechał. W SMS-ach jest jednak dużo odważniejszy. Robi aluzje dotyczące seksu i tego, że cię pragnie. O czym to świadczy? Chłopak nie jest tak przebojowy, jakby tego chciał. Bardzo mu się jednak podobasz, dlatego nabiera odwagi tylko wtedy, gdy może na spokojnie przemyśleć każdą
Mila Kunis występuje w filmie Szpieg, który mnie rzucił jako Audrey, zwykła 30-letnia kobieta z Los Angeles, która walczy z Drew (Justin Theroux): były chłopak Audrey, który zerwał z nią prawie rok po ich pierwszym spotkaniu (w jej urodziny), bez prawdziwe wyjaśnienie. Wspierana przez swoją ekscentryczną bestię Morgan (Kate
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2010-07-16 Miasto: Warszawa Liczba postów: 2625 10 lutego 2015, 20:20 Nie ma rady, czas leczy się z tym, że twój "jedyny" to nie "jedyny", bo jakby nim był, to by z takiego z dXXpy wziętego powodu nie odszedł. Zrób sobie tydzień z lodami, poduszką, komediami romantycznymi. Porycz, posmarkaj kocyk, pogadaj z koleżankami, a potem wstań, otrzep garniturek i idź dalej. To świetnie, że tak intensywnie to odczuwasz i przeżywasz, ale nie pozwól, żeby cię to zeżarło. Za parę lat uznasz to za przyjemne, melancholijne, trochę wstydliwe ci się wydawać, że my tu stwardniałe, granitowe baby mówimy ostre słowa, ale tak nie jest. Każda z nas w jakimś stopniu przeżyła coś podobnego, każda swoje przeryczała (bądź przeryczy) i wszystkie dochodzą do jednego wniosku. Czas leczy rany, oraz -dobrze, że się takie "związki" kończą, bo tylko w ten sposób lepsze mają szanse nie rozpamiętuj tutaj, i nie truj sobie, że to jedyny, najjedyńszy, że się wie, bla bla... my to wszystko przerobiłyśmy, przepłakałyśmy, przetrawiłyśmy i wiemy, że teraz twoje słowa to pył na wietrze. Jeszcze się roztkliwisz nie raz, jak kiedyś pomyślisz o tych dzisiejszych tragicznych perypetiach miłosnych Edytowany przez datuna 10 lutego 2015, 20:21 Dołączył: 2013-02-20 Miasto: Bahamy Liczba postów: 5238 10 lutego 2015, 20:34 Spokojnie kazdy to przechodzil przejdziesz i ty. Fuffa 10 lutego 2015, 20:38 Masz prawo ryczeć, czuć się źle i nie mieć ochoty wstać z łóżka. Też przez to przechodziłam ;) pamiętam, że był taki czas, gdy zastanawiałam się, kiedy pierwsza myślą po przebudzeniu, nie będzie myśl o nim ;) oczywiście taki dzień nadszedł ;) teraz wspominam to z uśmieszkiem pod nosem i jestem w bardzo szczęśliwym związku :) Dołączył: 2014-03-31 Miasto: Tam Gdzie Pada Najwiecej Liczba postów: 355 10 lutego 2015, 20:46 tez kiedyś czułam to samo co ty. myslalam ze wszystko juz gdzies stracone. sytuacja byla podobna. Mam nadzieje że i do ciebie los się usmiechnie :) 10 lutego 2015, 20:53 Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Edytowany przez 734ead6d90f2289e5308f15c6296a0c3 10 lutego 2015, 20:54 Dołączył: 2014-02-20 Miasto: wrocław Liczba postów: 230 10 lutego 2015, 21:13 i pomyslec,ze ja jeszcze 4 msc temu przezywalam to samo :P DZIEWCZYNO! Ogarnij się! nie ten to nastepny! życie po rozstaniu może okazać się o wiele lepsze, uwierz! Teraz jak patrze jak moj byly wrzuca na fejsa zdjecia z kolezankami (chyba chce zebym byla zazdrosna czy cos ) to tylko uśmiech wywołuje :) jest tyle rzeczy do zrobienia! Ja rzucam pracę i jadę za granicę odetchnij, wyspij się, zjedz tonę czekolady i... zastanów się czy jest nad czym płakać kłotnie, zgrzyty,nieporozumienia.. to sie zdarza w kazym zwiazku,ale czasami to jest poczatek konca. U mnie np czuje ze zwiazek skonczyl sie juz dawno,a przez ostatnie 2 msc tylko bylismy parą. Meczylismy sie razem, w koncu spakowalam manatki o 3 w nocy i wróciłam do mamy najlepsza decyzja ever! 3mam kciuki, dasz radę,uwierz w siebie, zajmij się sobą! zrób cos, czego nigdy nie robiłas! Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 21:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze"To jest totalnie szczeniackie zachowanie. Jak można zostawić kogoś tylko dlatego że przyszedł kryzys i są problemy? Co ten facet życie nie zna? Oczekiwał niekończącej się bajki i fajerwerków? Związek to wspieranie się wzajemnie i bycie ze sobą na dobre i złe, a jeżeli on zostawia Cię właśnie w tej złej chwili to nie jest wart Twoich łez! To mi nawet przez myśl nie przeszkodzi... Ja z moim mężczyzną wspieramy się w każdej chwili, rozwiązujemy razem każdy problem, są momenty że żyć się nie chce ale my jesteśmy przy sobie i przechodzimy przez to razem. To jak postąpił ten chłopaczek to zwykły dowód na to że nie jest gotowy na poważny związek. Dołączył: 2011-02-03 Miasto: North West Liczba postów: 746 10 lutego 2015, 21:33 napisał(a):Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Pięknie to ujelas :) Dołączył: 2009-02-24 Miasto: Częstochowa Liczba postów: 1064 10 lutego 2015, 22:09 Przejdzie. Mnie zajęło to rok. Trochę wtedy popłynęłam (jeden z ciekawszych etapów w moim życiu!) aż spotkałam mężczyznę mojego życia i za 6 miesięcy biorę ślub. KONIEC. Dołączył: 2012-12-27 Miasto: Siedlce Liczba postów: 221 10 lutego 2015, 22:10 Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie.[/quoterównież podpisuję się pod tym, trzeba żyć dalej każdy kiedyś to przeszedł i przeżył nawet jeśli się wydawało wtedy że moje uczucie jest wyjątkowe, prawda jest taka że dla każdego jego uczucie jest wyjątkowe.
Chłopak mnie rzucił jaka jest szansa że do mnie wróci? w środe rzucił mnie chłopak przez sms on ma lekkie problemy z używkami (narkotyki) ja nie chce go tak samego z tym zostawić i chce mu pomóc gadałam z nim ale on nie chce powidzial ze jaranie jest wazniejsze a ja caly czas przez niego płacze bylismy razem 3 miesiące i on mnie na prawde kochal ale teraz mają na niego wpływ
Moje życie dwa lata temu wyglądało cudownie. Chłopak, który mi bardzo się podobał w końcu się do mnie odezwał. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam przeszczęśliwa i zakochana. Pierwszy raz w życiu. Wcześniej nie miałam pojęcia jak wygląda prawdziwa miłość. Chłopak bardzo przystojny, kochany i delikatny. Marzenie każdej kobiety.
Zobacz 14 odpowiedzi na pytanie: czy jak rzucił mnie chłopak ? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1892)
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-09-09 11:04:03 nebhetepre Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 10 Temat: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłponad pół roku temu rzucił mnie chłopak, cały czas to przezywam i rozpaczam, nie potrafie o nim nie mysleć, kocham go, chcialabym go odzyskać i nie wiem czy mam jakiekolwiek szanse, znalazł sobie inna dziewczynę zanim ze mna zerwał, czy powinnam do niego zadzwonić? co mam robic? 2 Odpowiedź przez Nelly X 2010-09-09 11:06:54 Nelly X Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-07 Posty: 81 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłHmm... Myślę, że na razie nie powinnaśnic nic robić. Skoro ma inną dziewczynę to wydaje mi się, że sprawa jest zamknięta... Przykro mi. 3 Odpowiedź przez heke 2010-09-09 11:14:31 heke Szamanka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2009-12-24 Posty: 273 Wiek: 22 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił Widocznie nie byłaś tą, której szukał. Wiem- to nie usprawiedliwia, ale miał się męczyć? Uważam, że nie powinnaś się teraz "wtrącać" do jego życia. Była dziewczyna mojego chłopaka też szukała kontaktu- sprawnie jej wytłumaczyłam, że jest ostatnią osobą, z którą mój chłopak chce mieć jakikolwiek kontakt i się przestała odzywać. "Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie." 4 Odpowiedź przez Kami90 2010-09-09 11:48:28 Kami90 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-07-13 Posty: 8,007 Wiek: 24,5 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił Jestem w podobnej sytuacji z tym tylko że mnie facet rzucił 11 miesięcy temu ale nadal go kocham... naprawdę kocham, dlatego już nie walczę chodź i łza czasem niecałym miesiącu od rozstania miał inną, z początku walczyłam, jeszcze była szansa ale wyznaję zasadę jeśli jest dla mnie to wróci a jak nie to będę mu życzyć szczęścia skoro go żyć tym co jest tu i teraz i strać się nie rozpamiętywać, on pewnie juz nie jestem tym samym człowiekiem, a do starego nigdy nie da się idealnie silna, nie kontaktuj sie na z moim byłym uczymy się na jednym wydziale, więc czasem zagadamy czasem zadzwonimy z okazji urodzin, imienin, jak znajomi, ale nie szukam już niczego więcej bo to jest jeszcze bardziej bolesne, to jest jak napędzanie własnego bólu. "Uśmiechnięci, wpół objęci spróbujemy szukać zgody,choć różnimy się od siebiejak dwie krople czystej wody." W. Szymborska 5 Odpowiedź przez Okruszka 2010-09-09 13:12:50 Ostatnio edytowany przez Okruszka (2010-09-09 13:15:05) Okruszka Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 242 Wiek: 25+ Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił nebhetepre, a czy możesz spojrzeć na to z innej strony? Gdybyś napisała: rozstałam się, bo nie mieliśmy wyjścia, tęsknie, chcę do niego wrócić. To bym Cię wspierała na wszystkie powiedz: jesteś zdradzona i porzucona, odepchnięta praktycznie nogą. Rozumiem, że uczucie było silne. Ale czy nie masz za grosz szacunku do siebie? Do swojej duszy, do swojego ciała? Dlaczego chcesz kogoś kto je zbeszcześcił?Oczekujesz szacunku i miłości, ale sama się nie szanujesz. Jak chcesz aby chłopak szanował Ciebie, jeśli na jedno jego skinięcie jesteś gotowa wrócić? Za co chcesz aby Cię kochał? Czy w końcu myślisz, że będzie Cię dobrze traktował ktoś, kto Cię już raz zdradził i poniżył. Nawet gdybyście do siebie wrócili, to na dłuższą metę nie byłabyś szczęśliwa. Może to dobrze, że tak się stało...Wiem, co mówię. Sama zostałam porzucona. Ale nie tędy droga. Są inni wartościowsi ludzie na tym świecie. Zamiast zeskrobywać wciąż rany, zajmij się ich leczeniem, zajmij się sobą!!! Ból minie... 6 Odpowiedź przez nebhetepre 2010-09-09 18:30:55 nebhetepre Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 10 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłdziękuje Wam, naprawde doceniam to, Wasze rady dały mi do myślenia, nie sadziłam, ze ktokolwiek odpisze, już wiem co robić, a raczej czego nie robić...;) DZIĘKUJĘ 7 Odpowiedź przez anonim 2010-09-09 19:04:52 anonim Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-07 Posty: 21 Wiek: 26 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłDokladnie. Ja pisze to jako facet. Odpusci sobie itak juz nic nie zmienisz. Ja teraz od nowa zaczolem byc z swoja byla z przed kilku lat. Tez mnie zostawila dla innego, wiem co przezywasz. Mowi sie, ze faceci tak tego nie odbieraja. Ja przezylem bardzo. Z kilka lat moze zrozumiec swoj blad. Ja tak mialem zrozumiala, ale teraz tez nie jest kolorowo. Tak wiec nawet jak by cos to sie zastanow. Ze mna chciala wtedy caly czas utrzmywac kontakt, bo bylem blisko zawsze pod reka. Ja wtedy powiedzialem, ze albo jestesmy razem, albo nas nie ma. Spotkalismy sie po 3 latach. Powodzenia i wytrwalosci, nie poddawaj sie bo to nie ma sensu. Pamietaj, zebys na jego oczach nie uronila nigdy wiecej zadnej lzy to wazne. Pozdrawiam 8 Odpowiedź przez Impuls85 2010-09-09 21:01:10 Impuls85 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zawód: .... Zarejestrowany: 2010-08-31 Posty: 81 Wiek: 31 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił nebhetepre napisał/a:ponad pół roku temu rzucił mnie chłopak, cały czas to przezywam i rozpaczam, nie potrafie o nim nie mysleć, kocham go, chcialabym go odzyskać i nie wiem czy mam jakiekolwiek szanse, znalazł sobie inna dziewczynę zanim ze mna zerwał, czy powinnam do niego zadzwonić? co mam robic?na moje oko sama sobie odpowiedzialas, znalaz innai ma nowe zycie,Prawda boli i moze dlugo bolec.... szczerze Ci wspolczuje, z czasem zauwazysz w tym ze ten zwiazek byl chory bo On ma inne zycie , a ty wciaz ludzisz sie ze wrocicie bedzie lepiej ect. zanm to z autopsji, ale nawet jak wrocicie : 1. raz cie zostawil, zrobi to drugi raz...2. i 2 razy sie nie wchodzi do tej samej rzeki, bo nigdy nie jest tak samo!!!!!!!Boli ,ale z czasem bedzie tylko lepiej, ja nie mowie miesiac..... ja mowie nawet kilka lat, Ale zycie Toczy sie dalej, a Ty stanelas w przeszlosci i zyjesz wspomnieniami chwilami ktore byly... TAK ONE BYLY !!!Rozpaczasz....i ranisz sama siebie,, Kobieto czy naprawde warto???? Daj sobie czas i zacznij sobie powtarzac ze ,chyba lepiej teraz TAK SIE STALO niz za pare lat obudzic sie jako kobieta ZDRADZANA NOTORYCZNIE,bez szacunku do samej sie ogarnac i zaczac Cos robic z zyciem. Wiem ze latwo daje sie rady i trudniej je wprowadzic w zycie , ale jest to mozliwe .Mialam taki sam problem i walczylam o zwiazek teraz sie ciesze ze to skonczone, a w mojej glowie tylko zostaly te dobre wspomnienia i chiwile, razem przezyte, a przeplakane noce, i mordega byla tylko lekcja jaka daje zycie. Pozdrawiam Cie goraco ))) Nie jestes sama!!!!!!!!!!!! taka zwykła ....ja 9 Odpowiedź przez truskawkoweminiss 2010-12-16 21:44:29 truskawkoweminiss Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-16 Posty: 1 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił U mnie jest całkiem inaczej i nie wiem co mam zrobić. Byłam z chłopakiem (Patryk) bylam szczesliwa ! zepsulam to bo zakolegowalam sie z moim bylym (daniel) byl moja pierwsza miloscia ! bylam juz z nim raz ! i teraz znow kolejny raz ona chcial byc zemna , zarwalam z patreykiem dla niego ! jestem teraz z tym danielem juz miesiac i 26 grudnai zbliza sie 2 miesiace , ale patryk ma inna dziewczyne moja byla przyajcioleke pokłocilam sie z nia ! ale nie o chlopaka , tylko o to ze mam glupi charaktek i kazdego krzywdze ! zgoze sie trochce z tym ! ale z Patryekim tez sie poklocilam przez jakis tydzien z nim nie pisalam ani nie gadam , i doszło do mnie ze cos do niego czuje a z Patryekim byłam prawie 3 miesiace 4 dni przed tzrema miesiacami zerwalismy ! jak widze sie z patrykiem przypomina mis ie jeden dzien jak dałam mu buzi , chcialm kilka razy zapomniec o tym dniu ale nie mogłam . A jeszzce na gg chciałam napsiac do patryka ze cos do niego czuje i ze niechce go stracic i naszej znajomości , ale nie wysłałam co mam zrobic ? Prosze ! 10 Odpowiedź przez karmellka 2010-12-17 19:42:29 karmellka Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-15 Posty: 81 Wiek: 25 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłZnalazł sobie inną dziewczynę zanim z Tobą zerwał. Jak dla mnie to raczej zakończony nie che wrócić do Ciebie, a jeśli jesteś cie sobie przeznaczeni to i tak mimo wszystko bedziecie razem. Moim zdaniem musisz czekać, zobaczyć co bedzie dalej, daj mu wolną ręke, może doceni to co stracił...?________________________________________________________"Jesli coś kochasz,póść to wolno,jeśli wróci do Ciebie jest Twoje,jeśli nie to znak, że nigdy nie było... " 11 Odpowiedź przez gabisiula 2010-12-17 19:52:52 gabisiula Netbabeczka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2010-10-15 Posty: 429 Wiek: 22 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłbardzo Ci współczuje, bo domyślam się że skoro ma inną dziewczynę to jeszcze bardziej to boli...ale moja rada jest taka. Nie pokazuj mu że cierpisz. Nie narzucaj się mu bo jego nowa dziewczyna będzie miała tylko wiele śmiechu z tego powodu, że jestes tak bardzo zdesperowana a on już Ciebie nie chce tylko ją. Postaraj się pokazac mu że potrafisz życ bez niego, że jesteś silna, niezależna! Widac że narazie przechodzisz fazę załamania i chcesz mu pokazac jak bardzo jesteś biedna bo wydaje ci się że on dzięki temu do ciebie wróci ale mylisz się moja droga. On przez to będzie cię miał jeszcze bardziej dosc. Jak teraz dasz sobie spokój to kiedy już ból minie to przynajmniej nie będziesz miała wyrzutów sumienia że się tak ośmieszałaś by odzyskac faceta który ciebie nie chce. Uwierz mi, ból minie, a ty będziesz się jeszcze uśmiechała. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź.