Co mam zrobić gdy rzucił mnie chłopak.?! 2010-03-10 11:48:14 Co mam zrobić gdy chłopak mnie rzucił ? 2008-12-04 13:31:42 Co zrobić żeby chłopak mnie rzucił ? 2010-12-13 18:38:06 Zapowiadało się dobrze, a skończyło jak zawsze. Dlaczego kolejny raz przechodzisz przez rozstanie? Fot. Thinkstock Kolejny związek i kolejne rozstanie? Wiele kobiet zna to z autopsji. Wśród nich 26-letnia Magda. – Koleżanki wychodzą za mąż, rodzą dzieci, a ja tkwię w miejscu. Niedawno zakończył się mój ostatni związek, który trwał ponad dwa lata. Nawet razem mieszkaliśmy. No ale niestety, różnica priorytetów. Trzeba było się rozstać. Mam już za sobą cztery poważne rozstania. Zastanawiam się, czy coś ze mną nie tak. Dlaczego nie potrafię zatrzymać przy sobie faceta? Wszystkie moje związki się rozpadły. Jeśli to, co przeżywa Magda, brzmi znajomo, warto się zastanowić, gdzie może leżeć przyczyna. Nieważne, kto pierwszy kończy związek: ty czy twój partner – jeżeli masz za sobą co najmniej kilka nieudanych relacji, ten artykuł jest dla ciebie. Polecamy: Jak mężczyzna cierpi po rozstaniu? Zbyt często słuchasz koleżanek Przyjaciółki to skarb, szczególnie jeśli wasza znajomość przetrwała gorsze momenty i wyszła z nich obronną ręką. To naturalne, że w chwilach kryzysu, szczególnie gdy ten dotyczy mężczyzn, zwracasz się po radę do najlepszej koleżanki. Bo do kogo innego, prawda? Uważaj jednak – wciąganie przyjaciółki w wasze sprawy i sugerowanie się jej opinią przy każdej możliwej okazji to błąd. Tylko ty wiesz, jakie relacje są między tobą a twoim partnerem. Znasz wasz związek od podszewki. Koleżanka, owszem, może czasem dostrzec rzeczy, których nie widzimy, ale traktuj jej opinie jedynie jako podpowiedzi. W przeciwnym wypadku może się okazać, że to właśnie z powodu charyzmatycznej koleżanki rozpadają się twoje związki. Fot. Thinkstock Mylisz pożądanie z uczuciem Dobry seks nie wystarczy, by związek był udany. Nawet jeśli było wam ze sobą naprawdę dobrze i nie możesz się doczekać kolejnego spotkania, nie ma powodów, by myśleć, że bylibyście udaną parą. Wie coś o tym Agnieszka. – Zdarzyło mi się pomylić fascynację i pożądanie z miłością. Znajomość z M. zaczęła się od tego, że wylądowaliśmy w łóżku i było niesamowicie. Zaczęliśmy spotykać się w jednym celu. Bardzo zaangażowałam się w tę znajomość, wydawało mi się, że się zakochałam i że zaczynamy tworzyć związek. Pomyliłam się. Facet ulotnił się, kiedy zaczęłam oczekiwać częstszych spotkań i zdeklarowania się – opowiada. Wnioski? Fascynacja, namiętność i pożądanie nie są tym samym, co uczucie. Nie wystarczą, by stworzyć udany związek, niestety. Fot. Thinkstock Oczekujesz poświęcenia Gdy uda ci się znaleźć mężczyznę, z którym chcesz być – a on z tobą, oczekujesz, że odtąd będziecie spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Związek to dla ciebie nieustanne bycie razem, bezgraniczne poświęcenie. Nie uznajesz półśrodków, nie zamierzasz tkwić w relacji na pół gwizdka. W porządku. Uważaj jednak, żeby nie pomylić związku partnerskiego z… więzieniem. Każdy, nawet najbardziej zakochany człowiek, potrzebuje wolności, czasu tylko dla siebie. Nie można wymagać, że druga strona całkowicie się nam podporządkuje. Szczególnie mężczyźni mają mocno rozwinięte poczucie niezależności i jeśli będziesz oczekiwała od niego stałej obecności, ucieknie. Pamiętaj, że ulubiony tort jedzony codziennie w końcu przestaje smakować. Fot. Thinkstock Myślisz, że go zmienisz Od początku coś ci w nim nie pasuje. Za dużo pije. Brakuje mu ambicji. Ma dziwne poczucie humoru. Nie wierzy w instytucję małżeństwa. Ale przymykasz na to oko i decydujesz się na związek, wierząc, że z czasem uda ci się „naprawić” faceta. Niestety. To tak nie działa. Zwraca na to uwagę dr De Angelis – nieudany będzie związek, w którym przedmiotem uczuć są potencjalne możliwości partnera. Wiążesz się z kimś, kto nie istnieje – z kimś, kogo stworzyła twoja wyobraźnia. I gdy okazuje się, że mężczyzna nie spełnia twoich oczekiwań, a nawet więcej – o pracy nad jego charakterem nie ma mowy, związek zaczyna się psuć, co prowadzi do rychłego rozstania. Fot. Thinkstock To też może być przyczyną częstych rozstań: - Nie umiesz być asertywna – wchodzisz w związek, choć czujesz, że to nie jest facet dla ciebie. Ale nie potrafisz wykręcić się z kolejnych spotkań i nagle okazuje się, że jesteście parą. - Narzucasz zbyt szybkie tempo – po tygodniu deklarujesz, że znalazłaś faceta na całe życie, po miesiącu chcesz się zaręczać. Spokojnie. Najpierw lepiej się poznajcie. - Żyjesz marzeniami – o idealnym świecie, w którym będziesz miała idealnego faceta i idealne życie. Zejdź na ziemię. Bujanie w obłokach nie pomoże ci stworzyć udanego związku. Ideały nie istnieją. A fantastykę zostaw… pisarzom. - Za wszelką cenę chcesz z kimś być – nieważne, z kim. Ważne, by kogoś mieć. I po co to robisz? Możesz być pewna, że z tego nie będzie dobrej relacji. - Dajesz się łatwo omamić – gdy pierwszy lepszy facet jest w stanie zaczarować cię komplemencikami i czułymi słówkami, szybko mu ulegasz. Szybko się jednak przekonasz, że ta znajomość nie miała żadnych fundamentów do stworzenia związku. RAF Fot. Thinkstock Wchodzisz w związki z niewłaściwych powodów „Wybierając partnera z niewłaściwych przyczyn, tworzymy nietrwałe, nieszczęśliwe związki” – pisze dr Barbara De Angelis w książce „Czy będzie z nas dobrana para?” (wyd. Książnica 2006). O jakie przyczyny chodzi? Jest kilka najważniejszych: presja (wieku, rodziny, przyjaciół); samotność i desperacja; głód seksualny; chęć ucieczki od własnego życia; niedojrzałość psychiczna; poczucie winy; chęć wypełnienia emocjonalnej i duchowej pustki. To przede wszystkim z tych powodów wchodzisz w relacje z góry skazane na porażkę. Zaczynasz związek, bo oczekują tego od ciebie bliscy, bo nie chcesz być sama, bo masz nieudane życie i liczysz, że facet to zmieni, bo czujesz się gorsza bez faceta itp. Skutek? Tworzysz nieudaną relację, która prędzej czy później się rozpada. Fot. Thinkstock Masz wygórowane oczekiwania Zastanów się, czym kierujesz się przy wyborze życiowych partnerów. Jeśli masz całą listę oczekiwań, uważaj – kto by to zniósł? Oczywiście, trzeba mierzyć wysoko i nie powinnaś zadowalać się pierwszym lepszym facetem, ale zbyt wysokie oczekiwania to jedna z częstszych przyczyn, przez które rozpadają się związki. Gdy facet poczuje presję – by zmienił pracę na lepszą, wziął się za siebie i schudł, wreszcie ci się oświadczył, coś osiągnął – zwinie żagle. Nikt nie lubi czuć się przyparty do muru. I nikt nie lubi, kiedy czuje, że nieustannie czegoś się od niego wymaga, że robi za mało, że jest niedostatecznie dobry i nie spełnia oczekiwań. A jeśli to ty kończysz związki z powodu swoich oczekiwań, przemyśl, czy z nimi nie przesadzasz. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Mam duży problem , nie potrafię sobie z tym poradzić . Rzucił mnie chłopak , którego bardzo kochałam , nie radzę sobie z tym , ciągle o nim myślę , czuje że tracę sens życia . Odizolowalam się od ludzi , ciągle chodzę przygnębiona, nic mi się nie chce . Ciągle mam to w głowie, nie mogę przestać o tym myśleć .
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:51 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję miłości. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:04 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w temacie. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 16:21 Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:27 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Głównie Jung. Nie ma czego zazdrościć. Czasem trzeba oczami wyobraźni zobaczyć siebie z perspektywy osoby trzeciej. Tę rozhisteryzowaną, zdesperowaną kobietę, smarkającą sobie w kołnierz. I jaki to widok? Niezbyt przyjemny. Jaki jest więc sens tkwić w tym stanie? No żaden, więc głowa do góry. Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 16:29 Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. monka1986 10 lutego 2015, 16:41 z czasem będzie lepiej ,sama do konca się nie odkochałam i pogodziłam ,ze nie wyszlo z pewnym pozniej czlowiek ,zaczyna w miarę normalnie funkcjonowac,choc są dni ,kiedy ten bol i tęsknota powraca...mi pomogły tabletki ziołowe na bym chyba zwariowała,nie mogłam się na niczym dobrze crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 17:33 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze" Dołączył: 2012-08-26 Miasto: Liczba postów: 28755 10 lutego 2015, 19:45 plus jest taki ze kolejnym razem nie będzie już tak bardzo bolało. Dołączył: 2008-05-20 Miasto: Za Górą Za Rzeką Liczba postów: 5503 10 lutego 2015, 19:50 lekarstwem na miłość jest nowa miłość :) i tak też się może zdarzyć nawet jeśli będziesz się zarzekała, że absolutnie nie, bo tylko ten jeden jedyny był na całe życie to jednak nigdy nie wiadomo. Wiem coś o tym. laliho 10 lutego 2015, 20:09 No niestety, tylko czas pomoże.
Kasie West to autorka, która pisze z niezwykłą lekkością. W jej powieściach czuć świeżość, mimo, że można doszukać się pewnej schematyczności. Polubiłam jej styl j język. ,,Chłopak z innej bajki" to kolejna jej powieść, której nie da się nie lubić. To wciągająca, zabawna, przyjemna lektura dla każdego czytelnika.
fot. Adobe Stock, flowertiare Rodzice przepisali na mnie swoje mieszkanie, a sami wyprowadzili się do małego domu na wsi. W związku z tym zdecydowałam się wrócić na stare śmieci, czyli do Katowic. Czy raczej – zdecydowaliśmy się, bo mój chłopak przeniósł się wraz ze mną. Dla niego to była większa rewolucja, gdyż Maciek od urodzenia mieszkał we Wrocławiu. Kilka dni po przeprowadzce zadźwięczał dzwonek u drzwi. Jeszcze leżałam w łóżku, więc Maciek poszedł otworzyć. – Kto to był? – zapytałam go, kiedy wrócił do pokoju; wyglądał na zmieszanego. – No… Biust – bąknął w końcu. – Co proszę? Biust to ty masz w swoim łóżku, przypominam nieśmiało – wysilałam się na dowcip, ale nieco otępiała mina Maćka wskazywała, że go nie zrozumiał. – Więc jaki biust? Sam przyszedł czy na kimś? – No, na kimś... – Na kobiecie, zakładam, bo inaczej byś nie był pod takim wrażeniem. Ogarnij się, człowieku! Młoda była, stara? A może goła przylazła, że tak cię siekło? Tylko się na nią gapiłeś czy rozmawialiście? Trochę się uniosłam, przyznaję, ale Maciek zachowywał się, jakby pierwszy raz w życiu widział u kobiety piersi. – Ubrana była, no i nie najmłodsza, czterdziestka może, chyba blondynka, ale ten biust... Taki wyeksponowany miała, że tylko jego widziałem – zaśmiał się speszony. – Chciała pożyczyć śrubokręt, a przy okazji powitała nas w sąsiedzkiej społeczności. – Wita cię wyeksponowanymi cyckami i pyta o śrubokręt? Ciekawa sąsiadka. Nie przypominam sobie, żeby tu taka mieszkała za moich czasów. Panią Anastazję z drugiego piętra pamiętam, bardzo miła starsza pani. Ona by nas przywitała pyzami z sosem, nie biustem. – Ty zazdrośnico! – Maciek rzucił się na mnie i zaczął łaskotać, więc po chwili tarzaliśmy się po łóżku, śmiejąc się w głos. Co nie zmienia faktu, że postanowiłam być czujna. Nie będzie mi tu jakiś obcy biust konkurencji robić, zwłaszcza że szczególnie imponującym rozmiarem poszczycić się nie mogłam! Każdy ma jakiś kompleks. Ja mam taki. Wiem, liczy się wnętrze, wzajemne porozumienie, miłość połączona z przyjaźnią, ale... facet to tylko facet. Jak mu jakaś wygłodniała czterdziestka biustem w oczy zaświeci, może oślepnąć. Poczęstowała go nawet obiadem Nazajutrz był poniedziałek. Oboje szliśmy do pracy, którą znaleźliśmy bez trudu, zdalnie – jeszcze z Wrocławia, co uznaliśmy za znak, że decyzja o przeprowadzce jest słuszna. Maciek miał zamiar wrócić trochę wcześniej, bo umówił się z fachowcem od internetu. Nie mogłam doczekać się końca swojej zmiany. Wyobrażałam sobie, jaki wspaniały obiad ugotuje mój narzeczony. Nie, żebym go do tego zmuszała czy wykorzystywała. Po prostu czasem, gdy miał trochę wolnego czasu, lubił coś upichcić. Wparowałam do mieszkania głodna jak wilk. Niestety, żaden cudowny aromat mnie nie przywitał. Poza tymi cudzymi, wyczuwalnymi na klatce. Sąsiedzi jakby się zmówili. Pachniało plackami, kotletami, pieczenią. Aż ślinka ciekła. Zrobiłam sobie jajecznicę. Siedziałam w kuchni i kończyłam jeść ten prowizoryczny posiłek, gdy usłyszałam rozbawione głosy na korytarzu. Męski i damski. Czyżby właścicielka obfitości? I Maciek? Pogłos nieco zmieniał ton, więc nie byłam pewna. Mogłabym wyjrzeć, ale stwierdziłam, że nie zniżę się do takiego szpiegostwa. Wkrótce narzeczony stanął przede mną. – Cześć, kochanie. Jak się masz? Przepraszam, że wracam tak późno... Nie odpowiedziałam i nie słuchałam zbyt uważnie. Byłam zazdrosna, do czego nawet przed sobą nie chciałam się przyznać. – Świetna ta sąsiadka. Miałaś rację, bardzo sympatyczna. Pomogłem jej, a ona zrewanżowała mi się obiadem. Był pyszny. Dla ciebie też mam... Wyciągnął przed siebie piętrowe menażki. – Obejdzie się – warknęłam. W gardle by mi stanęły pyszności tej podstępnej żmii. Kiedy ja niby powiedziałam, że ona jest sympatyczna? Jak zachwycał się jej biustem?! Ciekawe, czy kiedy będę w jej wieku, też się będzie zachwycał moim? O ile dożyję. Może wcześniej skonam w męczarniach, otruta obiadem przez sąsiadkę, która postanowiła odbić mi faceta… Własnego nie ma? Oj, czułam, że moje relacje z sąsiadką nie będą należały do najcieplejszych. A ten rozanielony idiota dał się złapać na tandetną sztuczkę. Słaba kobietka potrzebująca pomocy...? Ratunku! – Na pewno nie chcesz? – Maciej postawił menażki na stole. – A co podała? Piersi na sałacie? – zapytałam, ale mój oczarowany narzeczony nie złapał ironii. – Nie, rolady, prawdziwe śląskie, i modrą kapustę. Nie miała tylko klusek – westchnął niepocieszony. – Wszystko przed tobą… W końcu do Macieja coś dotarło. Spojrzał na mnie uważnie. – Masz mi za złe, że jej pomagam? – spytał. – Nie podoba ci się... – Ależ skąd – zaprzeczyłam, bo nie chciałam wyjść na chorą z zazdrośni paranoiczkę. Niemniej zaczęłam się zastanawiać, co zrobić. Iść do sąsiadki, pogadać jak kobietą z kobietą? Prosić, żeby dała mojemu Maćkowi spokój? Boże, nie! Ośmieszę się tylko. Okropna sytuacja. Gdybym wiedziała, że przeprowadzka tak wpłynie na Macieja, na krok bym się z Wrocławia nie ruszyła! Byliśmy razem od pięciu lat. Gejzery namiętności osłabły, czasem zachowywaliśmy się bardziej jak rodzeństwo niż kochankowie, ale małżeństwa nie buduje się wyłącznie na seksie i przereklamowanych motylach w brzuchu. Kochaliśmy się, przyjaźniliśmy i ufaliśmy sobie. Dobrze się ze sobą czuliśmy. To wydawało się najważniejsze. Maciej był moim wyborem dokonanym sercem i głową. Wierzyłam, że będziemy szczęśliwi do grobowej deski. Wierzyłam w to święcie, póki na scenę nie wkroczył biust sąsiadki... Następnego dnia po powrocie z pracy zastałam puste mieszkanie. Tym razem sama zadbałam o swój żołądek i kupiłam paczkę mrożonych pierogów. Mogłam coś ugotować, wolałam jednak szybko uwinąć się z obiadem, bo przeczuwałam kolejne ekscesy z udziałem Maćka i sąsiadki. Dziwne... Uświadomiłam sobie nagle, że dotąd nawet jej nie widziałam. Czyżby mnie unikała? Zjadłam pierogi, zdążyłam pozmywać, a Maćka wciąż nie było. Zrobiłam kawę i przeniosłam się razem z nią na fotel. Upiłam może dwa łyki, gdy na klatce schodowej usłyszałam kroki. Ktoś szedł powoli po schodach, co chwila przystając. Pomyślałam, że to ktoś z wyższych pięter. Nowych sąsiadów nie zdążyłam jeszcze poznać, a starych – tych, którzy mieszkali tu za moich czasów – nie było. Zdumiało mnie, jak wiele się tu pozmieniało w ciągu ostatnich kilku lat. Właściwie wszystko. Starzy lokatorzy powyprowadzali się, kilka osób z tych bardziej wiekowych zmarło. Tylko pani Anastazja „ocalała”. Widziałam ją i pomogłam wnieść zakupy. Kazała mi pozdrowić narzeczonego. – Bardzo miły młody człowiek – powiedziała. – Taki uczynny… A pewnie, aż zanadto! Kroki minęły nasze drzwi i poczłapały dalej. Potem ktoś wbiegł, zatrzymał się na naszym piętrze. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, jakby ów ktoś się wahał; wreszcie usłyszałam pukanie do drzwi naprzeciwko. Maciek...? To zadziwiające, ile można usłyszeć, jeśli się chce. Wystarczy posiedzieć w ciszy. Pukanie się powtórzyło. Kusiło mnie, żeby podejść do wizjera, ale to by znaczyło, że jestem w desperacji. O nie, tak nisko jeszcze nie upadłam! Tymczasem sąsiadka otworzyła, dotarły do mnie jakieś szepty, chichoty, potem trzask zamykanych drzwi. Cisza. A jeżeli to naprawdę był Maciek...?! – Nie, to nie mógł być mój Maciej. Wykluczone. Ufaj, dziewczyno, przecież macie się pobrać. Musisz mu ufać – motywowałam się na głos, ale kiepsko mi szło. Babka rzeczywiście miała romans Serce trzepotało jak u przestraszonego ptaka, pierś falowała, dłonie się pociły. Sięgnęłam po książkę, żeby nieco się uspokoić. Po półgodzinie pojawił się Maciek. Wreszcie się doczekałam! Wyglądał, jakby dostał awans, a wchodząc, wniósł ze sobą całkiem przyjemne obiadowe zapachy. – To ty przesiadujesz w knajpie, a ja… – Od progu pretensje? – dziwił się. – Jeśli chcesz wiedzieć, to nie byłem w knajpie, tylko robiłem dobry uczynek. A obiad zjadłem w ramach podziękowania. Teraz muszę się szybko przebrać i wracam do roboty... – Myślałam, że wieczór spędzimy razem. Maciek zrobił przepraszającą minę. – Wiesz, że jestem na cenzurowanym jako nowy pracownik. Może innym razem – rzucił i zniknął w łazience. Po chwili usłyszałam szum prysznica. Z łazienki Maciek przemieścił się do sypialni. Wychynął stamtąd po kilku minutach, zadziwiająco elegancko ubrany. Z coraz większym niepokojem obserwowałam jego przygotowania. Ponownie zniknął w łazience, a gdy wyszedł, roztaczał woń swoich najlepszych perfum. Coś mnie tknęło, tętno mi przyspieszyło. Dla kogo on się tak stroi? Co to za robota? – A komu tak pięknie pomogłeś? – zapytałam podejrzliwie, mając nadzieję, że się mylę. Niestety... – Sąsiadce zepsuł się bojler. A wiesz, że po drodze do firmy mijam market budowlany, więc wszedłem i kupiłem. – Kupiłeś jej bojler?! – No, nieduży, trzydzieści litrów. Oddała mi pieniądze oczywiście. Chyba nie sądzisz, że jestem aż tak pomocny, głuptasie? – zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Gdzie, skąd! Myślę natomiast, Judaszu jeden, że albo mnie zdradzasz, albo wkrótce zdradzisz!” – chciałam mu to wykrzyczeć, ale ugryzłam się w język. Boże, co się z nim porobiło? Zmiana otoczenia tak na niego podziałała? Gdzie zniknął mój poczciwy, dobry i wierny Maciek?! Byłam załamana. Nawet nie zapytałam, dokąd się wybiera wystrojony jak stróż w Boże Ciało. Za to tkwiłam pod drzwiami, nasłuchując. Zapuka do niej czy nie? Zszedł na dół. Może dla niepoznaki? To stawało się nie do zniesienia! Wkurzyłam się. I dobrze, wolałam złość od rozpaczy. Zamknęłam drzwi na zamek. Maciek swoje klucze zostawił na wieszaku, czyli wejdzie, gdy go wpuszczę. Albo nie. Niech śpi na wycieraczce albo... u tej flądry! Wróciłam na fotel i zaczęłam się zastanawiać. Kochałam Maćka, w każdym razie tego z Wrocławia, zamierzałam z nim spędzić życie, ale zdrady – albo co gorsza zdrad – nigdy nie zaakceptuję. Nigdy się nie pogodzę z tym, że ja mu nie wystarczam. Maciej z Katowic był kimś zupełnie innym. Choć może jeszcze do niczego nie doszło? Może się opamięta? W ostatniej chwili zrozumie, jak wiele może stracić? Oby! Nie wiem, jak długo siedziałam w fotelu. Nie chciało mi się wstawać, nie miałam pomysłu, co zrobić. Ze sobą, ze swoim życiem, związkiem... Odnosiłam wrażenia, jakby mój świat się zawalił. Nagle na schodach rozległy się zdecydowane kroki. Dotarły na nasze piętro i zatrzymały się pod mieszkaniem sąsiadki. Na schodach zrobiło się cicho. Po chwili zabrzęczały klucze, usłyszałam zgrzyt zamka, trzask zamykanych drzwi... A potem nastąpiło trzęsienie ziemi. Tym razem nie zastanawiałam się, tylko ruszyłam do wizjera. – Co tu się dzieje?! Jak możesz?! – krzyczał męski głos, ale to nie był Maciek. – A co ci tak nagle zaczęło zależeć? W domu jesteś rzadkim gościem, olewasz mnie, więc radzę sobie sama! – Radzisz sobie? Puszczając się z takim smarkaczem? Mógłby być twoim synem! – Jak śmiesz? Jeszcze mnie obrażasz! – Sama się obrażasz takimi romansami! Niech się ten gówniarz wynosi z mojego domu, zanim mu pysk obiję! Jakiś rumor, krzyki, odgłosy szamotaniny. Zamarłam. Chciałam odejść od wizjera, ale nie mogłam. Zdradzany mąż zaraz wyrzuci kochanka za drzwi... A ja zobaczę Macieja w sytuacji, w jakiej nigdy nie chciałam go zobaczyć i której nigdy nie zapomnę. Przyłapanego. Upokorzonego! Drgnęłam. Nie ma odwrotu. Chcę czy nie, muszę spojrzeć mu w oczy. To oszczędzi nam później żenujących wyjaśnień, wszystko będzie jasne. Uchyliłam drzwi, stanęłam w progu i patrzyłam, jak z mieszkania naprzeciwko wynurza się wściekły gospodarz, ciągnąc za sobą... jakiegoś obcego mi chłopaka. To nie był Maciej! – Wynocha! Żebym cię tu więcej nie widział! – wrzasnął mężczyzna i popchnął młodzika, który spłoszony, czerwony, unikając mojego wzroku, pomknął w dół. Po drodze potrącił Maćka, który akurat wchodził na górę. Wpatrywałam się w niego, jakbym zobaczyła ducha. Maciek zbliżył się do mnie, objął. A gdy sąsiad bez słowa zatrzasnął drzwi, spytał: – Co tu się dzieje? Co to za włoski dramat? Film kręcą? – Mąż przyłapał żonę na zdradzie z tym tam... – wskazałam ręką schody. Pociągnęłam Maćka do domu. W korytarzu spojrzałam mu w oczy i spytałam: – Gdzie byłeś? – Na spotkaniu biznesowo-towarzyskim z ważnym, ale śmiertelnie nudnym klientem. Nie mówiłem ci? Montaż bojlera u pani Anastazji jawi mi się przy tym jak superrozrywka. Obiecałem, że jutro jej pomogę. Chyba że masz coś przeciwko? No bo obiad od niej wyrzuciłaś... – Nie byłam sobą – bąknęłam. Na razie nie wyjaśniłam więcej, tylko mocno się do niego przytuliłam, żeby ukryć rumieńce wstydu. To nie Maciej nie zdał testu z wierności, to ja oblałam egzamin z zaufania. Nie on się zmienił, tylko we mnie coś wstąpiło i objawiła się moja mroczna, nieładna strona. Nie sądziłam, że tyle we mnie niepewności i kompleksów, że potrafię być aż tak zazdrosna, aby stracić rozsądek i właściwą ocenę sytuacji. Słyszałam, co chciałam słyszeć. Widziałam, co chciałam widzieć. Przecież Maciej mówił o miłej sąsiadce, która dziękowała mu za pomoc obiadami… Powinnam się była domyślić, że chodzi o panią Anastazję! Tę samą, która gratulowała mi uczynnego narzeczonego… Co mnie napadło?! Czytaj także:„Mąż chciał dziecka, ale ja byłam zajęta karierą. Dziś jestem gotowa, by być mamą, ale... chyba przegapiłam swoją szansꔄNatarczywy sąsiad uprzykrzał mi życie po to, by zdobyć moje serce. Jak widać, kto się czubi, ten się lubi”„Przyjęłam siostrzenicę w potrzebie, a ta zrobiła sobie z mojego domu hotel. Na koniec nie usłyszałam nawet >>dziękuję<<”
Nagle on przestał się odzywać. Minął jeden dzień, drugi, trzeci, a potem cały tydzień. Nie możesz się skupić przy wykonywaniu obowiązków, straciłaś apetyt, nie chce Ci się wychodzić z domu. Nawet najcichszy dźwięk telefonu podrywa Cię na nogi i wywołuje szybsze bicie serca. Niestety za każdym razem okazuje się, że to nie on.
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2008-11-20 Miasto: Wrocław Liczba postów: 6528 11 lutego 2015, 07:49 Przejdzie. Zawsze przechodzi. Jesli Cie to interesuje, to 2 m-ce temu rozstalam sie z chlopakiem z ktorym bylam prawie 3 lata. Mieszkalismy razem itp... Przeszlo. Dołączył: 2014-09-27 Miasto: Tropy Liczba postów: 192 11 lutego 2015, 08:02 przejdzie. tylko nie pielęgnuj tych uczuć do niego w myśl jaki był cudowny i nie jeden taki będzie a nawet i tysiąc razy wspanialszy. Ja zmarnowałam 5 lat na pielęgnowaniu uwielbienia dla kogoś kto mnie stracony czas. Dołączył: 2014-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1050 11 lutego 2015, 09:31 Piszesz o rade a wszystkich krytykujesz. Bywa nie ty jedna nie ostatnia, nie on pierwszy i nie jedyny. Przejdzie ci po jakimś czasie (parę miesięcy może lat) ale przejdzie. Ile lat byś nie miała to nie ma znaczenia ale pozbierać się trzeba i znaleźć sobie jakiś zajęcie. Idziesz dalej. Miłość nie jest piękna w kwiatki i motylki tylko dosyć okrutna i pełna zaangażowania. Dołączył: 2013-02-02 Miasto: Haiti Liczba postów: 263 11 lutego 2015, 10:13 o jezzzz tez tak kiedyś miałam. w sumie z perspektywy czasu sama sobie się dziwię bo chyba z tego "wyrosłam". bolało mnie w środku, ciągłe uczucie niepokoju, ani jesc ani pic ani spac ani nic. zmieniłam partnera i już nigdy tak nie miałam. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 10:32 Dziękuję wszystkim za odpowiedzi...wiem, że kiedyś przejdzie..ale tak bardzo bym chciała, żeby przeszło już. Ten czas mnie zabija..wiem, że zachował się podle na koniec. Po prostu ja nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w pn mnie kochał a w sb rzucił. Nie rozumiem po co były te wielkie słowa o miłości, o tym że chce spędzić ze mną życie, jak zaraz po tym ze mną skończył. Przed moim ważnym egzaminem, przed walentynkami, przed moimi urodzinami...i wiecie co dziewczyny..nawet nie chce się ze mną spotkać twarzą w twarz, bo uważa ze wszystko zostało wyjaśnione..jak tylko mi powiedział, że jest rozdarty wewnętrznie i nie wie, czy za tydzień też nie będzie i mnie tylko przeprosił i wyszedł..przecież nic mi nie powiedział. A przez ten cały czas, który byliśmy, przez te wszystkie słowa które mówił, przez to jak jeździłam do jego rodziny, to przez to wszystko nawet nie potrafi mnie teraz uszanować i być po prostu człowiekiem dla mnie. Niech mi to ktoś wyjaśni..jak można z dnia na dzień przestać kogoś kochać i zamienić się dla niego w zimny głaz? zwłaszcza bez konkretnego powodu, bo to były zwykłe kłótnie i docieranie sie w związku Stradii 11 lutego 2015, 13:07 Może to Cię w jakiś sposób pocieszy.. Miałam to samo, ale po ponad 5 latach związku.. to dopiero rozpacz gdy mnie zostawil! teraz mija 6 rok i jestesmy dalej ze sobą. Też byl po rozstaniu jak głaz... po 5 latach nie odzywal sie, traktowal jak powietrze.. ale po jakims czasie doszlo do niego kim dla niego bylam. Taka przerwa nam dała bardzo dużo! przez 5 lat nie było tak wspaniale jak teraz po powrocie. Musieliśmy od siebie odpocząć, przemyśleć, zrozumieć.. Oj co ja przeżywałam po rozstaniu.. jednak nie należy się załamywać, jesli to prawdziwa milosc, wroci. Jak to mówią "puść milosc wolno, jak kocha wroci". Jeśli nie, na pewno poznasz kogos, który uświadomi Ci, że to co "niby"czulas do poprzedniego było niczym w porownaniu co teraz czujesz ; Edytowany przez 93fef830f44a1f7c73bcddc06a596967 11 lutego 2015, 13:08 Dołączył: 2011-05-20 Miasto: Warszawa Liczba postów: 225 11 lutego 2015, 13:35 ja też właśnie rozstałam się z chłopakiem. jest ciężko, ale ciągle myślę o tym, że to tylko kwestia czasu, zaczynam nowy rozdział, może będzie lepiszy niż poprzedni... ps. chłopak jest ostrym chujem, skoro zostawił Cię w takim trudnym momencie... nie masz czego żałować, bo teraz wiesz, że nie był osobą, na której mogłabyś polegać w 100% 11 lutego 2015, 13:48 Czas leczy rany. Ból z każdym dniem będzie mniejszy - głowa do góry :-) crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 13:53 Dziękuję Wam wszystkim..już odbyłam dość sporo rozmów... i to prawda, zostawił mnie w fatalnym momencie. Nie potraktował mnie nawet jak człowieka, chociaż tyle mi się należało. Najgorsze jest to, że w jednej chwili szaleńczo mnie kochał, a w drugiej mu się coś nagle odwidziało. Przecież w związku nie zawsze jest kolorowo i są kłótnie, ale jak dwoje ludzi się kocha, to są w stanie to przezwyciężyć. Nigdy tego nie pojmę...Czytam Wasze historie i oczom nie wierzę, że los może rzucić nam takie wyzwania. Albo to, że po 5 latach bycia ze sobą i rozstaniu, można dalej być razem. Ale to właśnie oznacza prawdziwą miłość..najgorsze, że ten rozdział z nim, to był dotąd najlepszy w moim życiu. Dziękuję za wszystkie słowa otuchy.
Zobacz 8 odpowiedzi na pytanie: Co to znaczy jak chłopak rzucił dziewczynę ? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1836)
napisał/a: biedrona9008 2011-09-23 00:14 Hmm... Jestem tutaj drugi raz i tak naprawdę drugi raz w tej samej sprawie ;/ Zabawne jest to, że spokojnie mogłabym skopiować poprzedni temat i wkleić po raz kolejny, ponieważ znowu rzucił mnie chłopak... Ostatnio kiedy o tym pisałam a to był Po tej całej sytuacji, o której pisałam w kwietniu. Zaczął przychodzić do mnie, przepraszać i wymiękłam :/ No i po powrocie było dobrze, wiadomo kłótnie się zdarzały, ale nie było źle, choć może po prostu nie chcę o tym pamiętać, albo sama sobie wmawiam, że wcale nie było tak źle. Już sama nie wiem, w każdym bądź razie ostatnio było strasznie, on się ciągle obrażał . Zaczęło się od tego że moja siostra zaczęła głupi temat o prywatnych sprawach mojej rodziny przy moim facecie a ja poprosiłam żeby przestała bo on na pewno nie ma ochoty o tym słuchać. No i wtedy on się oburzył i wyszedł, wyszłam więc za nim pytając o co mu chodzi, na co stwierdził, że ja wiem wszystko o jego rodzinie a przy nim nie pozwalam mówić o niczym. Próbowałam mu wytłumaczyć, że problemy rodzinne to nic przyjemnego do słuchania i że ja po prostu nie mam ochoty mu o tym , a na pewno nie teraz i nie w takich okolicznościach. Dodam, że on naprawde nie jest dobrym słuchaczem, kiedy powiedziałam mu o problemach finansowych moich rodziców zaczął komentować ich postępowanie i po tym już nie miałam ochoty mu się z niczego zwierzać. Tak więc wtedy kiedy za nim wyszłam i próbowałam mu jakoś wytłumaczyć, zaczął mnie znowu wyzywać, żebym [Mod: pip-pip] że nie ma ochoty ze mną gadać, żebym [Mod: pip-pip]. Prosiłam żeby normalnie ze mną porozmawiał, bo nie ma o co robić awantury to wyzywał mnie jeszcze bardziej kiedy nie chciałam dac mu spokoju. A ja poprostu nie chciałam sie kłucić bo i tak bardzo mało czasu razem spędzamy :( a raczej spędzaliśmy. Po tej sytuacji następnego dnia nie odzywał się nic, mimo że próbowałam się do niego dodzwonić. Potem obrażony urażony w końcu się odezwał i pojechaliśmy razem 70 km za miasto załatwić moje szkolne sprawy. Całą drogę nie odzywał się nic. W powrotną stronę ja zapytałam czy długo tak będzie się zachowywał no i od słowa do słowa i znowu awantura. Znowu o to że ja mu nic nie mówię. Ja powiedziałam, że skoro tak bardzo chce rozmawiać to może porozmawiamy o nas a nie o problemach innych. To on stwierdził, że nam już nic nie pomoże. Zapytałam się w takim razie, że po co ze mną jest? Nie odpowiedział nic. Ciągle mnie olewał, nawet w weekend kiedy możemy tylko w sobotę wieczorem wyjść, olał mnie i umówił się z kolegami. Ja zapłakana poszłam do domu i zmusiłam się, żeby wyjść gdzieś ze znajomymi. Po czym jak dowiedział się gdzie jestem, to przyjechał. I co ja mam myśleć? Widywaliśmy sie rzadko bo ja dużo pracuję. On pracuje dużo mniej ode mnie. Odnoszę wrażenie, że ja byłam kołem ratunkowym. Zawsze najpierw koledzy, potem ja. Jak nie miał ciekawszych propozycji to siedział ze mna. Kiedy on miał taki dzien ze chciał cały dzien poleżeć przed tv to ja nie miałam nic przeciwko, ale kiedy ja miałam taki dzien to kazał mi siedziec samej bo on nie bedzie przed tv siedział. Ja robiłam to na co on miał ochotę, zawsze. Pewnego wieczoru po mojej pracy zadzwonił i zapytał czy do niego przyjde? Jak zapytałam czy wyszedlby po mnie z parasolka chociaz kawalek bo pada a ja jestem bez auta, to powiedział "Nie spoko to nie, do jutra" Jak zadzwoniłam jeszcze raz i powiedziałam, że następnego dnia mam na rano i że może przyjechałby po mnie to wzięłabym ciuchy i poszła spać do niego itd. To powiedział "Nie no już mówiłem, po co mi się tłumaczysz. Do jutra" Po czym zadzwoniłam kolejny raz i zapytałam co on sobie myśli, że tak nie zachowuje sie chłopak, a już na pewno nie taki który kocha. To powiedział, że znowu robie awanture i że nie będzie ze mną rozmawiał bo go [Mod: pip-pip] i że już nawet ode mnie telefonu nie odbierze. Następnego dnia zachowywał sie jakby się nigdy nic nie stało. Ja tematu poprzedniego wieczoru nie poruszałam, żeby sie znowu nie kłucić bo już miałam tych awantur po dziurki w nosie. Po czym gdy byliśmy w markecie, no i łaziliśmy i oglądaliśmy różne rzeczy, ja poszłam na dział ze sprzętem sportowym, rowerki stacjonarne itp. Kiedy on zobaczył co oglądam, zapytał po co to oglądam, że przecież i tak mnie na to nie stać i nigdy sobie tego nie kupię. (Bardzo często poruszał temat moich niskich zarobków, że nie mam pieniedzy itd.) Ja nie chcąc się nadal kłucić odpowiedziałam z uśmiechem, że może sobie kiedyś kupię. Na co on dalej, że tak napewno, że z moimi długami itp. W końcu zrobiło mi się tak przykro, że zapytałam co on ma w życiu? (Dodam jedynie, że jest na stażu z urzędu prtacy, bo pracy normalnej nie ma, nie ma wykształcenia bo jest po gimnazjum, nie ma nawet swojego samochodu a ma 23 lata) W końcu w takiej złości powiedziałam mu, że to on nie ma nic, nie ma pracy, nie ma wyksztalcenia, nie ma pieniedzy nie ma nic. Tym samym wywołałam wojnę. Powiedział mi żebym [Mod: pip-pip], że nie chce mnie znać, że to koniec itp. Ja nie chciałam mu powiedzieć tego co powiedziałam, było mi przykro. Zapytałam go czy było mu przyjemnie, bo on traktuje mnie tak ciągle, że ja się tylko broniłam. Nie chciał już ze mna rozmawiać, wyzywał mnie tylko. Powiedziałam mu że musi mnie odwieźć do domu bo on mnie tam przywiózł. Całą droge próbowałam mu wytłumaczyć, że krzywdzi mnie takim zachowaniem, że skoro nam nie wychodzi to powinniśmy porozmawiać normalnie a nie się rozchodzić w awanturze. Rozejść się ok, ale nie w taki sposób. Na co jesynie mi odpowiedział, że nie będzie ze mną rozmawiał i żebym sie nie zdzierała bo on ma na mnie [Mod: pip-pip] i że nawet ochoty patrzeć na mnie nie ma. Zapytałam go, czy poraz kolejny przyjdzie do mnie po miesiącu i nagle zachce mu sie rozmawiać? To powiedział, że za miesiąc to mi nawet "cześć" nie powie. No i tak sie skończyło. Ogromnie zabolały mnie słowa i wyzwiska, które usłyszałam. Wiadomo, jest mi przykro. Zmarnowałam 6,5 roku. Mam nadzieję jedynie, że już go nie zobaczę w moich drzwiach. Bo nie jestem na tyle silna, żeby móc się z nim spotkać. Najgorsze jest to, że są i miłe wspomnienia, które jak na złośc w takich sytuacjach człowiek ma przed oczami. A nie chcę więcej słuchać jego tłumaczenia, że on był zdenerwowany, dlatego się tak zachowywał. Chcę to skończyć raz na zawsze tylko nie wiem jak... Do tej pory żyłam jego życiem, robiłam zawsze to na co on miał ochote i zawsze z nim. Kiedy zostawałam sama czułam sie jak małe dziecko któremu zgubiła sie mama. Jak narazie minęło kilka dni i jakoś sie trzymam, ale są momenty kiedy jest mi okropnie. Kiedy dowiaduję się, że on się świetnie bawi z kolegami a ja siedzę sama. Wtedy jest najgorzej. Zastanawiam sie jak człowiek, który rzekomo kocha, może tak traktować ukochaną osobę. Nie wiem co mam myśleć i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem nic... Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale po prostu potrzebowałam to z siebie wyrzucić.
  1. Էզаጧ ебуγωбይζիζ зеδո
  2. Вуሑухрո ኔοслօմቬጿюц
  3. Еኄаሥа ιթናζуኟ хէгቦጀևзоֆ
    1. Օ скα
    2. О դαхастя ր иχու
  4. Պиየէпи սю
    1. Уռулуροւխ ኅ кևдяրο хիլе
    2. Огиኸի сօሰοκዥд
Tłumaczenia w kontekście hasła "Rzucił mnie na dół" z polskiego na angielski od Reverso Context: Rzucił mnie na dół po schodach. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate

Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić. Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów. Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu. Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą. Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek. Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie. O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie. Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!). Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim. Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego. Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę? Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych. Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy. Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi odjebało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.

Odsunął się ode mnie i przytulił Monię. Kiedy skończył się film, szybko się pożegnałam i uciekłam do domu. Od tamtej pory minęło kilka dni, a ja nadal nic nie powiedziałam Monice o tym zdarzeniu. Boję się, że się na mnie obrazi, że uwiodłam jej chłopaka. Że zamiast zostawić jego, zostawi mnie i urwie ze mną kontakt.
Prawda jest taka, że są osoby, z którymi nie powinnaś rozpoczynać miłosnych relacji, bo skończy się to źle albo bardzo źle. Są mężczyźni, którzy potrafią odbierać całą energię oraz siły i radość życia. Związek z nimi w końcu okazuje się toksyczny i niszczący. Często przychodzą do mnie kobiety, które ciągle i ciągle lądują w podobnych, nieudanych relacjach i nie wiedzą dlaczego. Tymczasem przyciągają one podobnych mężczyzn, ponieważ najczęściej podświadomie próbują naprawić to, co im nie udało im się w przeszłości lub wypełnić jakiś brak z dzieciństwa. Co robić? Moja rady nr 1, 2 i 3Trzeba od samego początku zwracać uwagę na sygnały ostrzegawcze oraz słuchać swojej intuicji. Trzeba szybko wycofywać się ze znajomości, która jest zła dla ciebie. Jeśli coś się źle dziej, to nie ukrywać tego, nie wstydzić się. Najważniejszy jest stan, w jakim się znajdujesz a nie ocena innych dać się zmanipulować! Jeśli ktoś mówi ci, że cię obraża, osacza, poniża, bije bo „kocha cię”, bo „tylko ty możesz mu pomóc”, bo „jak mnie zostawisz, to stracę wszystko” albo „skończę ze sobą”, bo „jesteś moją nadzieją” i „nie mogę żyć bez ciebie”, to uciekajcie. To nie jest partner dla was ani dla żadnej innej kobiety!Jak podchodzić do nowych znajomości?Zacieśnianie znajomości zawsze niesie ze sobą ryzyko, bo nie wiadomo, kim ta osoba okaże się naprawdę, gdy po obu stronach skończy się okres zauroczenia. A zawsze się kończy – może po 6 miesiącach, po roku, najpóźniej po 2 latach. Ale się wreszcie kończy – a zauroczenie to nie miłość. W zauroczeniu zakładamy różowe okulary i często nie widzimy żadnych wad partnera, albo je ignorujemy. Wydaje nam się, że wszystko zaakceptujemy albo wszystko się zmieni na dobre. Znacie to?Poznany chłopak/mężczyzna może wydawać się zupełnie normalny i zabawny przez telefon, ale przy spotkaniu osobistym może zacząć wzbudzać niepokój. Gdy prowadzisz znajomość online, możesz czuć jakąś chemię, a później nie poczuć absolutnie nic, gdy usiądziecie obok siebie na spotkaniu twarzą w twarz. Zachowanie na pierwszych spotkaniach może być zupełnie inne od codziennych – prawdziwych. Niebezpieczne i przemocowe osoby zazwyczaj potrafią świetnie udawać, że są takie, jakich pragną ich przyszłe „ofiary”. I robią tak aż do czasu, gdy zdobędą kontrolę i będą mogły zrzucić przywdzianą poniższą subiektywną listę typów mężczyzn, których lepiej unikać, jeśli chodzi o związki. Na pewno jest dłuższa, ale moim celem nie jest wyczerpująca analiza, lecza raczej pokazanie, w jakich sposób myśleć i patrzeć oraz na co zwracać o narcystycznych zaburzeniach osobowości naprawdę nie kochają nikogo innego, bo maja obsesję na swoim punkcie. Znajdują zadowolenie w robieniu chaosu z życia innych osób i czują się lepsi, gdy obserwują, jak inni się gubią i męczą. Żeby utrzymać związek z narcyzem trzeba ponosić wiele poświęceń i wyrzeczeń – bez żadnych gwarancji, że się nigdy nie pokocha cię tak, jak ty tego paranoicznym usposobieniuNie potrafią wyluzować i są zazwyczaj chorobliwie zazdrośni. Ciągle tworzą jakieś „czarne scenariusze”, w których zawsze padają ofiarą innych, w tym swojego partnera, którego podejrzewają o nielojalność. Często doprowadza to do tego, że zaczynają zabraniać swoim partnerkom spotykania się z przyjaciółkami (a nawet rodziną), ograniczają im wolność, ciągle narzucając swoją ludzie zawsze będą winić za wszystko Osoby mający chorobliwą potrzebę kontroliTacy mężczyźni nie będą ci ufać i będą chcieli, żebyś czuła się winna i zawstydzona. Wtedy będą mogli cię kontrolować. Nie uważają, że każdy zasługuje na zaufanie, jeśli nigdy go nie zawiódł. Muszą mieć poczucie absolutnej kontroli przez cały czas, obrażają się i lubią karać, jeśli coś idzie nie po ich myśli. Ich partnerki często cierpią powodu ich zaborczości, zazdrości i Osoby mocno skoncentrowane na sobieNie są zainteresowani inną perspektywą i sposobem myślenia drugiej strony. Brakuje im empatii i chęci zrozumienia, więc wszelkie różnice zdań zazwyczaj eskalują do osoby nie są naprawdę zainteresowane, żeby dbać o Alkoholicy i osoby używające narkotykówNie potrafią być uczciwi i szczerzy zarówno w stosunku do siebie samych, jak i kogokolwiek innego. To zresztą dotyczy każdego rodzaju uzależnienia. Te osoby muszą najpierw naprawdę zechcieć zerwać z nałogiem, żeby mogły zacząć szanować same siebie. Dopiero potem będą mogły szanować i naprawdę kochać kogokolwiek innego. Dopóki to nie nastąpi, to jest bardzo prawdopodobne, że relacja z osobą uzależnioną skończy się współuzależnieniem lub inną tragedią. Wpierw muszą zmienić się sami, bo nikt tego za nich nie zrobi. 6. Osoby, które mają niezdrowe relacje ze swoimi „ex” lub z rodzinamiNiezdrowe, czyli nienormalne. Np. jeśli mężczyzna będący w związku cały czas kontaktuje się ze swoją „byłą”. Albo pozwala, żeby jego matka decydowała o jego życiu. Albo odwrotnie – jest pełen nienawiści i szkodzi swojej byłej partnerce, komuś z rodziny lub innym osobom nie można zaufać. Są nieobliczalni w związku. Będąc z nimi można wpaść w niezdrowe uzależnienie od emocji, które nam fundują. A w przyszłości samemu można stać się obiektem ich wrogości lub niezdrowego przywiązania. Tak czy inaczej, uwierz mi, to nie jest związek, w który chciałabyś „Mężczyźni do zbawienia”Jeżeli słyszysz, że ktoś powtarza, że „nie może żyć bez ciebie” albo „nie wyobraża sobie życia bez ciebie”, to bardzo uważaj. Idealny związek to taki, gdzie obaj partnerzy nie potrzebują siebie, ale chcą ze sobą być, bo są przyjaciółmi, jest im razem dobrze, dają sobie wsparcie i możliwość rozwoju. W takich związkach “do zbawienia” kobieta często staje się zmanipulowaną ofiarą, która musi wszystko znosić i unosić, a mężczyzna manipulującym robić? Jeszcze raz, żeby dobrze poznaj znaki ostrzegawczeTo wcale nie musi od razu być oczywiste, że osoba, którą poznałaś zalicza się do jednej z tych kategorii. Manipulatorzy wysokiej klasy są świetni w ukrywaniu się i udawaniu kogoś, kim nie jednak pewne znaki ostrzegawcze, które można już wychwycić na początku relacji, takie jak: zbyt wczesne, nadmiernie romantyczne zachowania, nieprzyjemny sposób drażnienia się/przekomarzania, częste wspominanie o swojej „ex” i agresywne reagowanie w sytuacjach, gdy masz inne czujna. Jeśli twój instynkt mówi ci, że coś nie gra, to pewnie tak jest. 2. Zastanów się kogo przyciągaszKiedy już poznasz, jakie są typy osobowości ludzi, to być może odkryjesz, że ciągle przyciągasz jedną z nich. Zazwyczaj to sprawdza się do czegoś, co nazywamy „przymusem powtarzania”, który oznacza po prostu, że wszystkie twoje poprzednie doświadczenia w związkach wpływają na tłumaczymy dlaczego osoby wywodzące się z domów, gdzie była jakaś przemoc lub uzależnienia wpadają w związki, gdzie też jest przemoc i uzależnienia (może inne, ale też jakiś rodzaj tyranii lub przemocy), przed którymi uciekały. Dzieje się tak dlatego, że nasz mózg przyzwyczaił się takiej sytuacji, jest dla niego znana. Wiemy, co się będzie działo, jak reagować, co robić i czego nie robić. Umysł jest tak zbudowany, że ciągnie do tego, co zna, bo dzięki temu czuje się „bezpiecznie”, a odrzuca to, co nieznane, a przez to mniej komfortowe. Dlatego często podświadomie wybieramy, co znamy, mimo że jest to bolesne i kończy się źle, czyli np. wiążemy się z osobami uzależnionymi lub takimi, które chcą w pełni kontrolować nasze Nie myśl, że „naprawisz” lub „zbawisz” swojego partneraPrzyczyną wielu wyborów, których dokonujemy, tkwi w przeszłości. Podświadomie staramy się naprawić coś lub odzyskać– jakiś ból, niedostatek, czy potrzebę z przeszłości. Dlatego ważne, żeby zdobyć kontrolę nad tym, co robimy, bo wtedy odzyskamy kontrolę nad naszym postępowaniem. Wybierając nawykowo, nieświadomie wybieramy osobę, która w końcu okazuje się podobna do ojca, matki, czy opiekuna, którzy nie zwracali na nas uwagi, choć powinni to robić. I próbujemy ją następnie „naprawić”. A prawda jest taka, że nikomu nie udaje się samemu zmienić lub „przerobić” drugiej osoby. Każda z nas, która próbowała zmienić siebie samą, wie, jakie to trudne. A co dopiero zmienić kogoś innego… Dlatego uwierzcie mi i nie wiążcie się z osobami zakładając, że uda wam się je zmienić – nie uda się. Każdy może zmienić tylko sam siebie. Na siłę nikogo nie śpiesz sięDziewczyny, pozwólcie sobie na szukanie, na próby i błędy, dawajcie sobie możliwość oceny i wyboru. Lepiej i głębiej poznacie siebie i swoje potrzeby. Wyprowadźcie się jak najszybciej z domu od rodziców, żeby nauczyć się cieszyć bycia z sobą samą, z odpowiedzialności za siebie, potrenujcie trochę wolność. Dowiedzcie się czego, naprawdę potrzebujecie. A dopóki nie wiecie, czego potrzebujecie – nie podejmujcie wiążących decyzji. Zadbajcie, żeby ani pierwszy, ani kolejny związek nie skończył się szybką ciążą, zanim nie minie jeszcze zauroczenie. Dopiero wtedy będziecie mogły zobaczyć partnera takim, jakim jest naprawdę. Wtedy zdecydujecie – bo jeśli okaże się, że twój związek nie daje ci radości życia albo wręcz ją odbiera, to rozstanie będzie pozytywnym rozwiązaniem a nie wiązanie się na dłużej. Jeśli zaś okaże się to partner, który wspiera twoje pomysły, akceptuje twój czas dla siebie samej, chętnie bierze na siebie część obowiązków domowych, to świetnie, że oboje trafiliście na jeszcze na koniec – bardzo ważne. Nigdy nie wolno zgadzać się na niszczenie siebie samej. Nie wolno zgadzać się na przemoc – na bicie, dręczenie psychiczne, odbieranie wolności i godności. Wtedy trzeba się rozstać natychmiast. Spakować swoje lub jego walizki, wystawić za drzwi i zamknąć je za

Często spuszczał wzrok i uroczo się do ciebie uśmiechał. W SMS-ach jest jednak dużo odważniejszy. Robi aluzje dotyczące seksu i tego, że cię pragnie. O czym to świadczy? Chłopak nie jest tak przebojowy, jakby tego chciał. Bardzo mu się jednak podobasz, dlatego nabiera odwagi tylko wtedy, gdy może na spokojnie przemyśleć każdą

Data utworzenia: 4 lipca 2008, 0:00. Jeszcze do niedawna Ewa Szabatin (29 l.) nie miała szczęścia w miłości. Ale odkąd poznała przystojnego Amerykanina, wszystko zaczęło się układać Jej szczęściem jest Josh (25 l.). Chłopak, który dla niej gotów był porzucić swoje dotychczasowe życie i przenieść się do Polski. Zawrócił z drogi na szczyt, zrezygnował z kariery, u której był progu, aby tylko być blisko ukochanej. To się nazywa miłość! Ewa poznała go na imprezie sylwestrowej w Krakowie. Dziś przyznaje, że to było uczucie od pierwszego wejrzenia. Ale wtedy nie przeczuwała jeszcze, że Josh odmieni jej życie. Młody Amerykanin mieszkał i pracował w Bułgarii, Ewa robiła wówczas karierę w Polsce. Utrzymywali ze sobą kontakt przez internet. Josh starał się odwiedzać Ewę w każdy wolny weekend. Choć wielu wątpiło w trwałość tego związku na odległość, oni nie dali za wygraną. Obydwoje doskonale się ze sobą dogadują - wkrótce para postanowiła ze sobą zamieszkać. Josh wiedział, że Ewa nie może teraz zaczynać wszystkiego od nowa, w innym kraju. Spakował się więc i przeprowadził do Warszawy. Mimo że Ewa ma duże mieszkanie, to trzeba je było nieco przygotować na jego przyjazd. Na szczęście wszystko jest już gotowe i obojgu dobrze się ze sobą mieszka. Do pełnego szczęścia pozostaje tylko znaleźć pracę dla Josha. Ale tym też się nie przejmują, bo na pewno znajdzie się dla niego jakieś fajne zajęcie.
Zobacz 1 odpowiedź na pytanie: Co zrobić jeśli chłopak który mnie rzucił rok temu znowu się chce ze mna chodzić
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Guren 10 lutego 2015, 15:14 Przecież prawie każda dorosła kobieta zanim znalazła swojego obecnego partnera przez to przeszła. Złamane serce to w zasadzie podstawa młodości i trudno tu w zasadzie coś innego radzić niż po prostu "żyj dalej". Bo żyć dalej trzeba. Zajmij się jak największą ilością rzeczy. Uczysz się, pracujesz? Wstań godzinę wcześniej i poćwicz. Zapisz się na siłownię, fitness, lekcje języka. Im więcej zajęć tym mniej będziesz myśleć. To jedyna sensowna rzecz jaką możesz zrobi: nie myśleć. I uwierz, nie ty jedna przez to przechodzisz, wiele z nas było w takiej sytuacji. Wiem ze trudno w to uwierzyć ale to naprawdę z biegiem czasu słabnie i w końcu mija. Dołączył: 2011-09-08 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 27090 10 lutego 2015, 15:15 ja się po czymś takim zbierałam roku. było to równo 10 lat temu, ale pamiętam każdy szczegół. jezu jak dobrze, ze on mnie wtedy zostawił - zmarnowałby mi życie. może to okropne, ale do tej pory, cieszę się z każdego jego nieszczęścia - jakieś 5 lat temu przejeżdżałam przez skrzyzowanie i widziałam jak wjechał komuś w tyłek - stałam na czerwonym, więc otworzyłam okno i zaczęłam bic brawo ;D Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86163 10 lutego 2015, 15:25 Jak to mawiaja- jeden blizej idealu :D crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:33 cancri napisał(a):Jak to mawiaja- jeden blizej idealu :D nie bardzo rozumiem.. Dołączył: 2009-10-28 Miasto: Kraków Liczba postów: 3981 10 lutego 2015, 15:37 .nie chce mi się jeść, nie chce mi się spaćA- przynajmniej zrzucisz parę zbędnych kg a jeśli ich nie masz to B-pewnie uda Ci się zrobić coś konstruktywnego na co mnie zawsze brakuje czasu bo śpię. Myśl pozytywnie. To boli ale kształtuje charakter, owszem już nigdy się tak nie zakochasz....ślepo. Basti81 10 lutego 2015, 15:39 Co poradzisz jak nic nie poradzisz. Niestety takie jest zycue, kazdy znas zna to uczucie i chyba kazdy zgodnie przyzna ze poprostu musi uplynac czas. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 15:45 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej otoczki. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:46 nihilll napisał(a):.nie chce mi się jeść, nie chce mi się spaćA- przynajmniej zrzucisz parę zbędnych kg a jeśli ich nie masz to B-pewnie uda Ci się zrobić coś konstruktywnego na co mnie zawsze brakuje czasu bo śpię. Myśl pozytywnie. To boli ale kształtuje charakter, owszem już nigdy się tak nie zakochasz....ślepo. Ale dlaczego ślepo...przecież miłość to zawsze ryzyko...nigdy nie wiadomo jak się wszystko potoczy..po prostu nie mogę w to uwierzyć Dołączył: 2014-11-28 Miasto: Rzym Liczba postów: 3904 10 lutego 2015, 15:49 Przejdzie ci, wierz mi.
Mila Kunis występuje w filmie Szpieg, który mnie rzucił jako Audrey, zwykła 30-letnia kobieta z Los Angeles, która walczy z Drew (Justin Theroux): były chłopak Audrey, który zerwał z nią prawie rok po ich pierwszym spotkaniu (w jej urodziny), bez prawdziwe wyjaśnienie. Wspierana przez swoją ekscentryczną bestię Morgan (Kate
Kobieta zastanawia się, czy dać mu drugą szansę. Fot. Unsplash Podobno każdy facet po pewnym czasie nudzi się partnerką i rozgląda na boki. Nie w tym sensie, że szuka okazji do zdrady, ale dostrzega inne kobiety i myśli o nich w kategoriach seksualnych. Bywa, że kończą się one w łóżku. Bardzo często zdarzają się też sytuacje, gdy po wielu latach bycia razem on zakochuje się w innej i porzuca dla niej partnerkę. Najczęściej dotyczy to związków niezalegalizowanych, gdy facet ma poczucie, że nie grożą mu żadne konsekwencje. Wyjaśnię Wam, dlaczego bez żalu rzuciłem swoją dziewczynę Ewa jest jedną z porzuconych kobiet. Była z Emilem 7 lat, kiedy postanowił odejść do innej. Po roku odezwał się do swojej byłej, ponieważ chciałby do niej wrócić. Ewa nie wie, co o tym myśleć. Jej uczucia do Emila nie wygasły, ale nie wie, czy warto dać mu drugą szansę. - Bardzo przeżyłam rozstanie. Do dziś nie zapomniałam chwili, gdy Emil poinformował mnie, że kocha inną i odchodzi. Zrobił to po 7 latach bycia razem. Wynajmowaliśmy razem mieszkanie, mieliśmy wspólny budżet, kota i plany, aż nagle dowiedziałam się o innej. Poznali się w pracy. Emil powiedział, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo cierpiałam. Otrząsnęłam się dopiero pół roku później. Pomogła mi praca, przyjaciele i rodzina. Czasami myślałam o Emilu, a znajomi donosili, co u niego. Usłyszałam, że zamieszkał z tamtą dziewczyną. Fot. Nie ułożyłam sobie życia prywatnego. Stwierdziłam, że na razie nie chcę innego faceta. Wtedy odezwał się Emil i zburzył spokój, który wypracowałam. Około miesiąc temu przyszedł do mnie do pracy z wielkim bukietem czerwonych róż. Kazałam mu się wynosić, ale kiedy wychodziłam po zmianie do domu, okazało się, że czeka przed budynkiem. Nalegał na rozmowę. Ewa zgodziła się na kawę. Emil podczas spotkania wyznał jej, że zerwał z tamtą dziewczyną i chciałby, aby mu wybaczyła i dała drugą szansę. Powiedział, że tęskni za nią, bardzo żałuje, że przysporzył jej cierpienia i marzy o powrocie. Ewa nie dała mu odpowiedzi. Nie obiecała mu nawet, że jeszcze kiedykolwiek się z nim spotka. Raczej dała do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. - Emil się nie poddał. Dzwoni prawie każdego dnia. Powiedziałam mu, że muszę wszystko przemyśleć. Na początku byłam pewna, że do niego nie wrócę, ale ostatnio zaczęłam się trochę łamać. Przypomniały mi się wszystkie wspólnie spędzone chwile. Muszę powiedzieć, że on mnie nigdy nie zawiódł. Poza tym, że zostawił mnie dla tej dziewczyny. Był dobrym partnerem. Zdążyliśmy się poznać przez 7 lat bycia razem. W tym 5 spędziliśmy pod jednym dachem. Fot. Emil jest odpowiedzialnym, zaradnym facetem. Pomagał mi w domu, organizował niespodzianki i nigdy nie był skąpy. Myślałam, że to ten jedyny. Tylko jedna rzecz dała mi do myślenia – odwlekał zaręczyny, chociaż ja delikatnie poruszałam ten temat. Mówił, że jeszcze nie jest gotowy na ten krok. Wtedy pojawiła się Gabriela i nasz związek się rozpadł. Generalnie moi znajomi zawsze go chwalili. Zrobił na nich dobre wrażenie. Podobnie na rodzicach. Teraz wszyscy się podzielili. Jedni mówią, że każdemu należy się druga szansa. Oni podkreślają, że byliśmy bardzo zgraną parą, a on wreszcie zrozumiał, kto jest dla niego najważniejszy. Z kolei inni twierdzą, że facetowi, który raz zdradzi czy porzuci nie można ufać. Tym bardziej, jeżeli po kilku latach nie wychodzi z poważną deklaracją. Ci znajomi mówią, że on jest niedojrzały i będzie skakał z kwiatka na kwiatek, bo najwyraźniej szuka kobiety, która zgodzi się z nim żyć przez cały czas na kocią łapę. Doradzili mi, abym upewniła się, jakie on ma zamiary, bo w takiej sytuacji powinien pojawić się u mnie nie tylko z kwiatami, ale i pierścionkiem, a do tego błagać o przebaczenie. Ewa częściowo przyznaje im rację. - Emil na naszym ostatnim spotkaniu nie wspomniał o zaręczynach. Wygląda na to, że chce żyć po staremu. Ja wolałabym małżeństwo, chociaż bardzo dużego parcia na legalizację związku nie mam. Poczułabym się po prostu pewniej. Fot. W moim przypadku najgorsze jest to, że wciąż go kocham. Okłamywałabym sama siebie, gdybym zaprzeczyła. Wiem, że Emil jest miłością mojego życia i raczej nie pokocham innego mężczyzny, a na pewno nie tak, jak jego. Wyznanie Marceliny: „Mój narzeczony jest snobem. Niedawno poprosił mnie o coś strasznego” Skąd ta pewność? Mam już na koncie pewne doświadczenia i nie jestem nastolatką. Poza tym z Emilem byłam bardzo długo, a on nie jest moim pierwszym poważnym partnerem. Wiem, jakich facetow lubię i czego oczekuję od związku. Ogólnie wątpliwości jest mnóstwo. Nie wiem, jak było naprawdę pomiędzy Emilem a Gabrielą. On mnie nigdy nie okłamał, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, ale skąd mam pewność, że to on rzucił ją, a nie ona jego? Może chce wrócić do mnie, bo nie chce być sam? To, co wiem na jego temat, przeczy takiej możliwości, ale nigdy nie wiadomo. Nic nie wskazywało też, że mnie zostawi dla innej. Waham się. Może jednak powinnam dać mu szansę? Z czasem może łatwiej będzie mi rozeznać sytuację. Nie jest fajnie żyć w samotności. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Odp: Zostawił mnie dla innej po kilku latach związku. Wiesz ja się cieszyłam, że ma jakieś swoje zajęcie. Nie chciałam by siedział w domku tylko dlatego,że ja nie nadawałam i nadal nie nadaję się do zbyt intensywnego życia. On niestety zaczął wykorzystywać to i oznajmił mi na koniec, że poczuł się jak kawaler.
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2010-07-16 Miasto: Warszawa Liczba postów: 2625 10 lutego 2015, 20:20 Nie ma rady, czas leczy się z tym, że twój "jedyny" to nie "jedyny", bo jakby nim był, to by z takiego z dXXpy wziętego powodu nie odszedł. Zrób sobie tydzień z lodami, poduszką, komediami romantycznymi. Porycz, posmarkaj kocyk, pogadaj z koleżankami, a potem wstań, otrzep garniturek i idź dalej. To świetnie, że tak intensywnie to odczuwasz i przeżywasz, ale nie pozwól, żeby cię to zeżarło. Za parę lat uznasz to za przyjemne, melancholijne, trochę wstydliwe ci się wydawać, że my tu stwardniałe, granitowe baby mówimy ostre słowa, ale tak nie jest. Każda z nas w jakimś stopniu przeżyła coś podobnego, każda swoje przeryczała (bądź przeryczy) i wszystkie dochodzą do jednego wniosku. Czas leczy rany, oraz -dobrze, że się takie "związki" kończą, bo tylko w ten sposób lepsze mają szanse nie rozpamiętuj tutaj, i nie truj sobie, że to jedyny, najjedyńszy, że się wie, bla bla... my to wszystko przerobiłyśmy, przepłakałyśmy, przetrawiłyśmy i wiemy, że teraz twoje słowa to pył na wietrze. Jeszcze się roztkliwisz nie raz, jak kiedyś pomyślisz o tych dzisiejszych tragicznych perypetiach miłosnych Edytowany przez datuna 10 lutego 2015, 20:21 Dołączył: 2013-02-20 Miasto: Bahamy Liczba postów: 5238 10 lutego 2015, 20:34 Spokojnie kazdy to przechodzil przejdziesz i ty. Fuffa 10 lutego 2015, 20:38 Masz prawo ryczeć, czuć się źle i nie mieć ochoty wstać z łóżka. Też przez to przechodziłam ;) pamiętam, że był taki czas, gdy zastanawiałam się, kiedy pierwsza myślą po przebudzeniu, nie będzie myśl o nim ;) oczywiście taki dzień nadszedł ;) teraz wspominam to z uśmieszkiem pod nosem i jestem w bardzo szczęśliwym związku :) Dołączył: 2014-03-31 Miasto: Tam Gdzie Pada Najwiecej Liczba postów: 355 10 lutego 2015, 20:46 tez kiedyś czułam to samo co ty. myslalam ze wszystko juz gdzies stracone. sytuacja byla podobna. Mam nadzieje że i do ciebie los się usmiechnie :) 10 lutego 2015, 20:53 Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Edytowany przez 734ead6d90f2289e5308f15c6296a0c3 10 lutego 2015, 20:54 Dołączył: 2014-02-20 Miasto: wrocław Liczba postów: 230 10 lutego 2015, 21:13 i pomyslec,ze ja jeszcze 4 msc temu przezywalam to samo :P DZIEWCZYNO! Ogarnij się! nie ten to nastepny! życie po rozstaniu może okazać się o wiele lepsze, uwierz! Teraz jak patrze jak moj byly wrzuca na fejsa zdjecia z kolezankami (chyba chce zebym byla zazdrosna czy cos ) to tylko uśmiech wywołuje :) jest tyle rzeczy do zrobienia! Ja rzucam pracę i jadę za granicę odetchnij, wyspij się, zjedz tonę czekolady i... zastanów się czy jest nad czym płakać kłotnie, zgrzyty,nieporozumienia.. to sie zdarza w kazym zwiazku,ale czasami to jest poczatek konca. U mnie np czuje ze zwiazek skonczyl sie juz dawno,a przez ostatnie 2 msc tylko bylismy parą. Meczylismy sie razem, w koncu spakowalam manatki o 3 w nocy i wróciłam do mamy najlepsza decyzja ever! 3mam kciuki, dasz radę,uwierz w siebie, zajmij się sobą! zrób cos, czego nigdy nie robiłas! Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 21:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze"To jest totalnie szczeniackie zachowanie. Jak można zostawić kogoś tylko dlatego że przyszedł kryzys i są problemy? Co ten facet życie nie zna? Oczekiwał niekończącej się bajki i fajerwerków? Związek to wspieranie się wzajemnie i bycie ze sobą na dobre i złe, a jeżeli on zostawia Cię właśnie w tej złej chwili to nie jest wart Twoich łez! To mi nawet przez myśl nie przeszkodzi... Ja z moim mężczyzną wspieramy się w każdej chwili, rozwiązujemy razem każdy problem, są momenty że żyć się nie chce ale my jesteśmy przy sobie i przechodzimy przez to razem. To jak postąpił ten chłopaczek to zwykły dowód na to że nie jest gotowy na poważny związek. Dołączył: 2011-02-03 Miasto: North West Liczba postów: 746 10 lutego 2015, 21:33 napisał(a):Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Pięknie to ujelas :) Dołączył: 2009-02-24 Miasto: Częstochowa Liczba postów: 1064 10 lutego 2015, 22:09 Przejdzie. Mnie zajęło to rok. Trochę wtedy popłynęłam (jeden z ciekawszych etapów w moim życiu!) aż spotkałam mężczyznę mojego życia i za 6 miesięcy biorę ślub. KONIEC. Dołączył: 2012-12-27 Miasto: Siedlce Liczba postów: 221 10 lutego 2015, 22:10 Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie.[/quoterównież podpisuję się pod tym, trzeba żyć dalej każdy kiedyś to przeszedł i przeżył nawet jeśli się wydawało wtedy że moje uczucie jest wyjątkowe, prawda jest taka że dla każdego jego uczucie jest wyjątkowe.

Chłopak mnie rzucił jaka jest szansa że do mnie wróci? w środe rzucił mnie chłopak przez sms on ma lekkie problemy z używkami (narkotyki) ja nie chce go tak samego z tym zostawić i chce mu pomóc gadałam z nim ale on nie chce powidzial ze jaranie jest wazniejsze a ja caly czas przez niego płacze bylismy razem 3 miesiące i on mnie na prawde kochal ale teraz mają na niego wpływ

Co zrobić, gdy zostawił cię facet? Dekalog dla porzuconej Kto tego nie zna? Miał być tym jedynym, miłością życia, księciem z bajki. Mieli razem wychować gromadkę dzieci, zwiedzić cały świat, wspólnie się zestarzeć Kto tego nie zna? Miał być tym jedynym, miłością życia, księciem z bajki. Mieli razem wychować gromadkę dzieci, zwiedzić cały świat, wspólnie się zestarzeć. Ale on powiedział „koniec”. Zostawił cię dla innej albo zmienił plany Porzucone kobiety Monika w tym roku skończy 32 lata. Żyje na wysokich obrotach, jest ambitną, przebojową kobietą. Pracuje jako tłumaczka i copywriter, oprócz tego ma mnóstwo pasji: podróże, manga, fotografia. Z Piotrem była trzy lata. Myślała, że znalazła faceta idealnego dla siebie. Nie, nie takiego, z którym chodzisz za rękę na romantyczne spacery i który wysyła ci przesłodzone SMS-y, gdy znikniesz na godzinę z jego pola widzenia. Dla Moniki dużo bardziej liczyło się, że ma z kim prowadzić długie, żywe dyskusje o literaturze i polityce, że wspólnie zwiedzili Tajlandię i Libię. Po roku od zaręczyn usłyszała jednak: „Bardzo cię szanuję i kocham, swoją przyszłość widzę jednak w tradycyjnej rodzinie. Chciałbym mieć żonę, która całkowicie poświęci się prowadzeniu ciepłego domu, a ja zajmę się utrzymaniem rodziny”. Ada ma 23 lata, jest studentką. Gdy poznała Kamila, zakochała się po uszy. Poświęcała mu każdą wolną chwilę. Po roku związku chłopak oświadczył jej, że dusi się w Polsce, że brak tu perspektyw, że nie może patrzeć na ludzi, że wszystko tu szare, brzydkie i nudne. I że wyjeżdża do Stanów – tak, ma już bilet, wylatuje za tydzień. Żegnając go na lotnisku, Ada obiecała dołączyć do niego po roku, kiedy skończy studia. Ale potem, gdy odpoczęła, zrozumiała, że poświęcała za dużo. Dziś to ona gra główną rolę w swoim życiu. Lucyna (25 lat) była z Bartkiem od 13. roku życia. Razem weszli w dorosłość, wspólnie przeszli maturę, egzaminy na studia, wzloty, upadki, pierwsze pocałunki i inne „pierwsze razy”. Związek ani dobry, ani zły, był dla dziewczyny czymś naturalnym, czymś od dziecka, przed czym była tylko próżnia i co przecież nigdy się nie skończy. Skończył się jednak. Bartek zakochał się w dziewczynie napotkanej w supermarkecie. Szaleńczo, nagle, od pierwszego wejrzenia i po grobową deskę. Zobacz też: Związek z narcyzem. Byłam taka szczęśliwa Co robić, gdy rzucił cię facet Było im ciężko, ale dziś wiedzą już, jak złagodzić ból i ukrócić cierpienia. Wspólnie z autorką tego tekstu stworzyły więc Dekalog Kobiety Porzuconej. 1. Nie obwiniaj się Nie jestem wystarczająco ładna, atrakcyjna, mądra? Co jest ze mną nie w porządku? Czy mogłam zrobić coś inaczej? – Takie pytania to istna katorga – mówi Monika – Tym bardziej że zawsze możemy się doszukać w swoim zachowaniu jakiegoś błędu, czegoś, co skłoniło faceta do odejścia. W przypadku Piotra były to „zbyt duże” pokłady mojej przebojowości. Ale to, co dla jednych jest wadą, może być twoją siłą – przekonuje. 2. Nie proś, żeby wrócił Wszystkie dziewczyny miały problem z powstrzymaniem się przed niepotrzebnymi wyznaniami i błaganiem „wróć!”. Tymczasem niesmak po takim zachowaniu pozostaje często dłużej niż rozpacz. Monika nie może sobie tego wybaczyć. – Jeśli ktoś podejmuje decyzję, że nie chce już z tobą być, jedyną rozsądną reakcją jest akceptacja. Ja prosiłam Piotra o to, żeby się zastanowił, wygadywałam, że będę się bardziej starać, że się zmienię. Dzisiaj widzę, jakie to było idiotyczne! 3. Pod żadnym pozorem nie pisz do niego To jasne, że po rozstaniu jesteśmy na emocjonalnym rollercoasterze. Wściekłość, tęsknota, smutek, pogarda, ale zaraz przypływ miłości. Po co dzielić się tymi emocjami, zwłaszcza z byłym? Przez telefon? – Kiedy chwytam za telefon, żeby napisać emocjonalnego SMS-a, staram się odłożyć wysłanie go o kilka godzin – mówi Ada. – Jeśli po tym czasie dalej chcę go wysłać, to daję sobie zielone światło. Na ogół jednak zmieniam zdanie. 4. Nie tłumacz się. Nikomu Jeśli boli cię żołądek na myśl o zbliżających się odwiedzinach babci („Jak to? Nie jesteś już z Adasiem? Przecież był taki słodki. Ty już chyba nigdy nie znajdziesz męża!”) albo w pracy wstyd ci się przyznać, że jesteś wolna, mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Nie musisz się ani tłumaczyć, ani wysłuchiwać pretensji/głosów współczucia/propozycji swatek. – Ucinasz rozmowę i tyle. Proste, choć dla niektórych niewyobrażalne – mówi Lucyna. 5. Zadbaj o siebie Na początku leżysz na kanapie, opychasz się czekoladą i tydzień nie myjesz włosów. Ale ten stan nie może trwać wiecznie. Kiedy wybierzesz się do dobrego fryzjera, starannie się wymalujesz i włożysz nową sukienkę, od razu poczujesz się piękniejsza i bardziej przebojowa. – A to wyczują wszyscy wokół – zapewnia Lucyna. 6. Żyj z pasją – Kamil był całym moim światem. Po rozstaniu zrozumiałam, że wypełniałam nim całą przestrzeń swojego życia. I dlatego gdy wyjechał, zrobiło się tak pusto – wspomina Ada. Monika rozstanie zniosła lepiej, bo miała swoje pasje, w które mogła wlać emocje, gdy obok zabrakło mężczyzny. Dziś wszystkie dziewczyny są przekonane, że warto mieć swoje zainteresowania, swoją „przestrzeń”. Jeśli brakowało tego podczas związku, po rozstaniu warto jak najszybciej znaleźć hobby. 7. Nie szukaj pocieszenia na siłę Lucyna próbowała znaleźć pocieszenie w ramionach kolejnego mężczyzny. Dziś wie, że nie tak leczy się świeże rany. – Metoda klina klinem tu się nie sprawdza. Jeśli spotykasz się z nowym facetem tylko ze strachu przed samotnością albo z potrzeby dowartościowania się, nie ma to sensu. Kiedy łapiesz się na tym, że podczas randek wciąż gadasz o swoim byłym, to znaczy, że jest jeszcze za wcześnie na nowy związek. Lepiej zająć się sobą i powrócić do tematu za jakiś czas. 8. Imprezuj, ale ostrożnie Staraj się dobrze bawić, zająć czymś głowę, ale nie musisz stawiać sobie poprzeczki za wysoko. Kurację lepiej zacząć od lodów i obejrzenia w kinie komedii z przyjaciółką, a nie od włóczenia się po nocnych klubach w poszukiwaniu imprezy życia. Przynajmniej jeśli normalnie nie leży to w twojej naturze. – Najgorsze były noce, kiedy na siłę próbowałam wyjść na imprezę, świetnie się bawić, napić, poznać nowych mężczyzn – wspomina Ada. – Pomagało na chwilę. Gdy wracałam do domu, emocje spotęgowane przez alkohol wybuchały ze zdwojoną siłą. 9. Nikomu niczego nie udowadniaj Żyjesz dla siebie. Chwalisz się jego znajomym, jak dobrze ci się teraz wiedzie? Pożyczasz supersamochód, żeby „przypadkiem” przejechać nim w okolicach pracy swojego „eks”? Wrzucasz piękne zdjęcia na Facebooka, żeby on patrzył i żałował? – Totalnie idiotyczne! – krytykuje Lucyna, która przyznaje się jednak, że zna to z autopsji. – Zapisuj kolejne rozdziały swojego życia jak najpiękniej, ale pamiętając, że to ty jesteś główną postacią tego dzieła. Szkoda czasu i energii na udowadnianie czegoś komukolwiek. Do tego, że jesteś fajna, przekonaj przede wszystkim siebie. 10. Już nigdy się nie zakocham Nie pleć bzdur. – Przy tym przykazaniu nie będziemy się dłużej zatrzymywać. Wprawdzie głupie wróżby są specjalnością zranionych kobiet, ale nigdy się nie sprawdzają – mówią zgodnie dziewczyny. Maria Mazurek
Moje życie dwa lata temu wyglądało cudownie. Chłopak, który mi bardzo się podobał w końcu się do mnie odezwał. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam przeszczęśliwa i zakochana. Pierwszy raz w życiu. Wcześniej nie miałam pojęcia jak wygląda prawdziwa miłość. Chłopak bardzo przystojny, kochany i delikatny. Marzenie każdej kobiety.
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 14:23 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę...Żyć dalej. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:25 Jak mam dalej żyć, jak jestem kompletnie rozbita. Przeszłam bardzo dużo rzeczy w życiu, mimo młodych lat, ale to jest ból nie do opisania! SashaSwift7 10 lutego 2015, 14:25 przejdzie niestety trzeba przez to przejsc ale to uczucie minie Dołączył: 2015-01-09 Miasto: Warszawa Liczba postów: 581 10 lutego 2015, 14:28 dokładnie, zgadzam się z przedmówcami.. musisz przeczekać.. wiem doskonale jak sie czujesz..... Sama nie pozbierałam się po rozstaniu z ukochanym chłopakiem, chociaż minął już ponad rok... To bardzo trudne ale z czasem przejdzie.. miejmy nadzieje! Trzymam za Cb kciuki :) Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 14:34 crybabyy napisał(a):Jak mam dalej żyć, jak jestem kompletnie rozbita. Przeszłam bardzo dużo rzeczy w życiu, mimo młodych lat, ale to jest ból nie do opisania!Jeśli musisz poryczeć, weź swoją koleżankę na wino i czekoladki, upij się, wypłacz, obgadaj gościa i poprzestań na tym. Ułóż sobie plan projektów, które masz zrobić. Zacznij od rzeczy, z którymi zwlekałaś, nie wiem, malowanie salonu, wyprowadź na spacer schroniskowe psy, załóż firmę, zapisz się na kick boxing i do biblioteki. Podejmij jakiś cel i dąż do niego. Dołączył: 2006-01-17 Miasto: Poznań Liczba postów: 2025 10 lutego 2015, 14:50 "Czas wszystko przynosi z czasem wszystko ginie" Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 14:52 A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 15:01 ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Dołączył: 2013-12-22 Miasto: Koszalin Liczba postów: 128 10 lutego 2015, 15:07 A może jakaś książka? Ja jak się utopię w książce to zupełnie opuszczam rzeczywistość.
Zobacz 14 odpowiedzi na pytanie: czy jak rzucił mnie chłopak ? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1892)
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-09-09 11:04:03 nebhetepre Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 10 Temat: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłponad pół roku temu rzucił mnie chłopak, cały czas to przezywam i rozpaczam, nie potrafie o nim nie mysleć, kocham go, chcialabym go odzyskać i nie wiem czy mam jakiekolwiek szanse, znalazł sobie inna dziewczynę zanim ze mna zerwał, czy powinnam do niego zadzwonić? co mam robic? 2 Odpowiedź przez Nelly X 2010-09-09 11:06:54 Nelly X Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-07 Posty: 81 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłHmm... Myślę, że na razie nie powinnaśnic nic robić. Skoro ma inną dziewczynę to wydaje mi się, że sprawa jest zamknięta... Przykro mi. 3 Odpowiedź przez heke 2010-09-09 11:14:31 heke Szamanka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2009-12-24 Posty: 273 Wiek: 22 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił Widocznie nie byłaś tą, której szukał. Wiem- to nie usprawiedliwia, ale miał się męczyć? Uważam, że nie powinnaś się teraz "wtrącać" do jego życia. Była dziewczyna mojego chłopaka też szukała kontaktu- sprawnie jej wytłumaczyłam, że jest ostatnią osobą, z którą mój chłopak chce mieć jakikolwiek kontakt i się przestała odzywać. "Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie." 4 Odpowiedź przez Kami90 2010-09-09 11:48:28 Kami90 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-07-13 Posty: 8,007 Wiek: 24,5 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił Jestem w podobnej sytuacji z tym tylko że mnie facet rzucił 11 miesięcy temu ale nadal go kocham... naprawdę kocham, dlatego już nie walczę chodź i łza czasem niecałym miesiącu od rozstania miał inną, z początku walczyłam, jeszcze była szansa ale wyznaję zasadę jeśli jest dla mnie to wróci a jak nie to będę mu życzyć szczęścia skoro go żyć tym co jest tu i teraz i strać się nie rozpamiętywać, on pewnie juz nie jestem tym samym człowiekiem, a do starego nigdy nie da się idealnie silna, nie kontaktuj sie na z moim byłym uczymy się na jednym wydziale, więc czasem zagadamy czasem zadzwonimy z okazji urodzin, imienin, jak znajomi, ale nie szukam już niczego więcej bo to jest jeszcze bardziej bolesne, to jest jak napędzanie własnego bólu. "Uśmiechnięci, wpół objęci spróbujemy szukać zgody,choć różnimy się od siebiejak dwie krople czystej wody." W. Szymborska 5 Odpowiedź przez Okruszka 2010-09-09 13:12:50 Ostatnio edytowany przez Okruszka (2010-09-09 13:15:05) Okruszka Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 242 Wiek: 25+ Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił nebhetepre, a czy możesz spojrzeć na to z innej strony? Gdybyś napisała: rozstałam się, bo nie mieliśmy wyjścia, tęsknie, chcę do niego wrócić. To bym Cię wspierała na wszystkie powiedz: jesteś zdradzona i porzucona, odepchnięta praktycznie nogą. Rozumiem, że uczucie było silne. Ale czy nie masz za grosz szacunku do siebie? Do swojej duszy, do swojego ciała? Dlaczego chcesz kogoś kto je zbeszcześcił?Oczekujesz szacunku i miłości, ale sama się nie szanujesz. Jak chcesz aby chłopak szanował Ciebie, jeśli na jedno jego skinięcie jesteś gotowa wrócić? Za co chcesz aby Cię kochał? Czy w końcu myślisz, że będzie Cię dobrze traktował ktoś, kto Cię już raz zdradził i poniżył. Nawet gdybyście do siebie wrócili, to na dłuższą metę nie byłabyś szczęśliwa. Może to dobrze, że tak się stało...Wiem, co mówię. Sama zostałam porzucona. Ale nie tędy droga. Są inni wartościowsi ludzie na tym świecie. Zamiast zeskrobywać wciąż rany, zajmij się ich leczeniem, zajmij się sobą!!! Ból minie... 6 Odpowiedź przez nebhetepre 2010-09-09 18:30:55 nebhetepre Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 10 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłdziękuje Wam, naprawde doceniam to, Wasze rady dały mi do myślenia, nie sadziłam, ze ktokolwiek odpisze, już wiem co robić, a raczej czego nie robić...;) DZIĘKUJĘ 7 Odpowiedź przez anonim 2010-09-09 19:04:52 anonim Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-07 Posty: 21 Wiek: 26 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłDokladnie. Ja pisze to jako facet. Odpusci sobie itak juz nic nie zmienisz. Ja teraz od nowa zaczolem byc z swoja byla z przed kilku lat. Tez mnie zostawila dla innego, wiem co przezywasz. Mowi sie, ze faceci tak tego nie odbieraja. Ja przezylem bardzo. Z kilka lat moze zrozumiec swoj blad. Ja tak mialem zrozumiala, ale teraz tez nie jest kolorowo. Tak wiec nawet jak by cos to sie zastanow. Ze mna chciala wtedy caly czas utrzmywac kontakt, bo bylem blisko zawsze pod reka. Ja wtedy powiedzialem, ze albo jestesmy razem, albo nas nie ma. Spotkalismy sie po 3 latach. Powodzenia i wytrwalosci, nie poddawaj sie bo to nie ma sensu. Pamietaj, zebys na jego oczach nie uronila nigdy wiecej zadnej lzy to wazne. Pozdrawiam 8 Odpowiedź przez Impuls85 2010-09-09 21:01:10 Impuls85 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zawód: .... Zarejestrowany: 2010-08-31 Posty: 81 Wiek: 31 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił nebhetepre napisał/a:ponad pół roku temu rzucił mnie chłopak, cały czas to przezywam i rozpaczam, nie potrafie o nim nie mysleć, kocham go, chcialabym go odzyskać i nie wiem czy mam jakiekolwiek szanse, znalazł sobie inna dziewczynę zanim ze mna zerwał, czy powinnam do niego zadzwonić? co mam robic?na moje oko sama sobie odpowiedzialas, znalaz innai ma nowe zycie,Prawda boli i moze dlugo bolec.... szczerze Ci wspolczuje, z czasem zauwazysz w tym ze ten zwiazek byl chory bo On ma inne zycie , a ty wciaz ludzisz sie ze wrocicie bedzie lepiej ect. zanm to z autopsji, ale nawet jak wrocicie : 1. raz cie zostawil, zrobi to drugi raz...2. i 2 razy sie nie wchodzi do tej samej rzeki, bo nigdy nie jest tak samo!!!!!!!Boli ,ale z czasem bedzie tylko lepiej, ja nie mowie miesiac..... ja mowie nawet kilka lat, Ale zycie Toczy sie dalej, a Ty stanelas w przeszlosci i zyjesz wspomnieniami chwilami ktore byly... TAK ONE BYLY !!!Rozpaczasz....i ranisz sama siebie,, Kobieto czy naprawde warto???? Daj sobie czas i zacznij sobie powtarzac ze ,chyba lepiej teraz TAK SIE STALO niz za pare lat obudzic sie jako kobieta ZDRADZANA NOTORYCZNIE,bez szacunku do samej sie ogarnac i zaczac Cos robic z zyciem. Wiem ze latwo daje sie rady i trudniej je wprowadzic w zycie , ale jest to mozliwe .Mialam taki sam problem i walczylam o zwiazek teraz sie ciesze ze to skonczone, a w mojej glowie tylko zostaly te dobre wspomnienia i chiwile, razem przezyte, a przeplakane noce, i mordega byla tylko lekcja jaka daje zycie. Pozdrawiam Cie goraco ))) Nie jestes sama!!!!!!!!!!!! taka zwykła ....ja 9 Odpowiedź przez truskawkoweminiss 2010-12-16 21:44:29 truskawkoweminiss Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-16 Posty: 1 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił U mnie jest całkiem inaczej i nie wiem co mam zrobić. Byłam z chłopakiem (Patryk) bylam szczesliwa ! zepsulam to bo zakolegowalam sie z moim bylym (daniel) byl moja pierwsza miloscia ! bylam juz z nim raz ! i teraz znow kolejny raz ona chcial byc zemna , zarwalam z patreykiem dla niego ! jestem teraz z tym danielem juz miesiac i 26 grudnai zbliza sie 2 miesiace , ale patryk ma inna dziewczyne moja byla przyajcioleke pokłocilam sie z nia ! ale nie o chlopaka , tylko o to ze mam glupi charaktek i kazdego krzywdze ! zgoze sie trochce z tym ! ale z Patryekim tez sie poklocilam przez jakis tydzien z nim nie pisalam ani nie gadam , i doszło do mnie ze cos do niego czuje a z Patryekim byłam prawie 3 miesiace 4 dni przed tzrema miesiacami zerwalismy ! jak widze sie z patrykiem przypomina mis ie jeden dzien jak dałam mu buzi , chcialm kilka razy zapomniec o tym dniu ale nie mogłam . A jeszzce na gg chciałam napsiac do patryka ze cos do niego czuje i ze niechce go stracic i naszej znajomości , ale nie wysłałam co mam zrobic ? Prosze ! 10 Odpowiedź przez karmellka 2010-12-17 19:42:29 karmellka Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-15 Posty: 81 Wiek: 25 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłZnalazł sobie inną dziewczynę zanim z Tobą zerwał. Jak dla mnie to raczej zakończony nie che wrócić do Ciebie, a jeśli jesteś cie sobie przeznaczeni to i tak mimo wszystko bedziecie razem. Moim zdaniem musisz czekać, zobaczyć co bedzie dalej, daj mu wolną ręke, może doceni to co stracił...?________________________________________________________"Jesli coś kochasz,póść to wolno,jeśli wróci do Ciebie jest Twoje,jeśli nie to znak, że nigdy nie było... " 11 Odpowiedź przez gabisiula 2010-12-17 19:52:52 gabisiula Netbabeczka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2010-10-15 Posty: 429 Wiek: 22 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłbardzo Ci współczuje, bo domyślam się że skoro ma inną dziewczynę to jeszcze bardziej to boli...ale moja rada jest taka. Nie pokazuj mu że cierpisz. Nie narzucaj się mu bo jego nowa dziewczyna będzie miała tylko wiele śmiechu z tego powodu, że jestes tak bardzo zdesperowana a on już Ciebie nie chce tylko ją. Postaraj się pokazac mu że potrafisz życ bez niego, że jesteś silna, niezależna! Widac że narazie przechodzisz fazę załamania i chcesz mu pokazac jak bardzo jesteś biedna bo wydaje ci się że on dzięki temu do ciebie wróci ale mylisz się moja droga. On przez to będzie cię miał jeszcze bardziej dosc. Jak teraz dasz sobie spokój to kiedy już ból minie to przynajmniej nie będziesz miała wyrzutów sumienia że się tak ośmieszałaś by odzyskac faceta który ciebie nie chce. Uwierz mi, ból minie, a ty będziesz się jeszcze uśmiechała. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
.